Views: 41

Gdy znajdziemy się na ulicy Krakowskie Przedmieście, Gmach Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie to najwspanialsza zachowana świątynia sztuki z czasów belle époque w stolicy.

Otwarto ją 115 lat temu, 15 grudnia 1900r. Warszawa na przełomie XIX i XX stulecia stawała się metropolią. Pałac, na którym wyryto łaciński napis „Artibus” („Sztukom”), był jednym z symboli nowoczesnego miasta, tak jak dworce kolejowe, gazownia czy stacja filtrów. Jego otwarcie przyciągnęło elitę towarzyską, finansową i artystyczną miasta. Po zakończeniu oficjalnych uroczystości odbył się raut w pałacu Błękitnym przy Senatorskiej zorganizowany przez hr. Maurycego Zamoyskiego. Przyszło kilkaset osób „ze sfer artystycznych, literackich, teatralnych i arystokratycznych”. Toastom nie było końca, a jeden z nich wzniósł Henryk Sienkiewicz. „Kiedyśmy opuszczali gościnne komnaty pałacu Błękitnego (a była już godzina druga po północy), raut wrzał pełnią życia” – czytali czytelnicy porannego dodatku do „Kuriera Warszawskiego”.
Idea budowy Zachęty pojawiła się już w 1862r, jednak wybuch powstania styczniowego, lata represji, brak pieniędzy sprawiły, że projekt ten zarzucono. Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych tułało się po całej Warszawie. Dopiero u schyłku XIX w. budowa stała się realna. Poprzedziły ją dwa konkursy architektoniczne, w obydwu zwycięzcą był uznany już architekt Stefan Szyller. Budowę rozpoczęto na jesieni 1898r, ukończono w pierwszej połowie 1900r. Szyller nadał elewacjom wystrój w duchu akademickiego renesansu, uważany w tamtym czasie za najbardziej stosowny dla świątyni sztuki. Portyk zwieńczyła płaskorzeźba Zygmunta Otto z wyobrażeniem geniusza sztuki. Idea budowy Zachęty pojawiła się już w 1862r, jednak wybuch powstania styczniowego, lata represji, brak pieniędzy sprawiły, że projekt ten zarzucono. Towarzystwo Zachęty Stuk Pięknych tułało się po całej Warszawie. Dopiero u schyłku XIX w. budowa stała się realna. Poprzedziły ją dwa konkursy architektoniczne, w obydwu zwycięzcą był uznany już architekt Stefan Szyller. Budowę rozpoczęto na jesieni 1898r, ukończono w pierwszej połowie 1900r. Szyller nadał elewacjom wystrój w duchu akademickiego renesansu, uważany w tamtym czasie za najbardziej stosowny dla świątyni sztuki. Portyk zwieńczyła płaskorzeźba Zygmunta Otto z wyobrażeniem geniusza sztuki.

 

Ale nie o tym chciałem. Gdy spacerujecie po Warszawie i znajdziecie się na ulicy Krakowskie Przedmieście pod numerem 26/28 możecie być pewni, że stoicie u wrót Polskiej Myśli Uniwersalnej, stoicie u bram Uniwersytetu Warszawskiego. Gdy obrócicie się o 180 stopni, bramę Uniwersytetu będziecie mieli za plecami.

Natomiast na wprost, oczom waszym ukarzą się budynki szacownej Akademii Sztuk Pięknych, nieco w lewo ujrzycie uroczą zadrzewioną prawdopodobnie Jesionem  wyniosłym, ulicę Traugutta.  Ulica Traugutta, urocza, zadrzewiona, doprowadzi was do Kościoła Ewangelicko Augsburskiego, którego kopuła góruje nad sąsiednimi zabudowaniami. Warto zajrzeć do środka, ponieważ nie zdarza się często oglądać od środka kościołów rozrysowanych na planie koła. U szczytu ulicy Traugutta po prawej stronie, na skrzyżowaniu z ulicą Mazowiecką, choć jednocześnie miejsce to nazywamy Pl. Małachowskiego, stoi znakomita kamienica z najdroższymi apartamentami Warszawy / 50.000 za m2./ Po skosie na prawo zobaczycie budynek „Zachęty” Narodowej Galerii Sztuki.

Gdy ruszycie w prawo wzdłuż ulicy Mazowieckiej, po lewej stronie zobaczycie Plac Małachowskiego. Stanisław Małachowski – symbol ludzi oświeconych. Szczupły, niewysoki, dostojeństwa dodawały mu szlachetne rysy twarzy i siwe włosy. Ceniony przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, nazywany był polskim Arystydesem. / Arystydes, stgr. Ἀριστείδης (Aristeídēs) (ur. ok. 530 p.n.e. w Atenach, zm. ok.  467 p.n.e.) – ateński polityk i dowódca wojskowy, nazywany Sprawiedliwym. /.

Dochodzimy do celu naszej wędrówki. Po stu metrach spaceru w słońcu, przestrzeni jest tyle że żadne budowle nie dają upojnego cienia. Stajemy na skrzyżowaniu Mazowieckiej i Królewskiej, a oczom naszym ukarze się ogromnych rozmiarów plac. Jest to plac Piłsudskiego. Ma on podwójne znaczenie, przez wiele lat był nazywany placem Zwycięstwa. Złośliwi głosili, że owo zwycięstwo dotyczyło głupoty, pychy chutliwych  planistów nad racjonalnością – patrzeniem dalej niż dzień dzisiejszy.

Turyści o dobrym wzroku zauważą na wprost, daleko na północnym szczycie Teatr Wielki. Pośrodku ciekawy budynek – Metropolitan to budynek biurowy klasy A, zaprojektowany przez słynnego architekta, lorda Normana Fostera. To jedyny jego projekt w Polsce. Biurowiec zlokalizowany jest w Warszawie, przy placu Marszałka Józefa Piłsudskiego, w jednej z najbardziej ekskluzywnych części miasta. Metropolitan oferuje 33602 m2powierzchni biurowej oraz 330 m2 powierzchni handlowo-usługowej.  Na prawej wschodniej flance Budynki Garnizonu Warszawskiego. To żołnierze z tej jednostki trzymają wartę przy Grobie Nieznanego Żołnierza, dokładnie na drugim zachodnim końcu placu. Grób ten jest „bramą” do parku Saskiego tuż za pomnikiem poległych nieznanych. Bezpośrednio na placu stoi Krzyż Papieski, Pomnik Marszałka Piłsudskiego, oraz „żałosny” choć wzniosły, w postaci schodów do nieba, Pomnik ofiar katastrofy Smoleńskiej , 10 kwietnia 2010 , gdy życie stracił Prezydent Polski i 95 osób, najwyższych dygnitarzy państwa, którym udało się dostać na pokład samolotu do Smoleńska, czym przypieczętowali swój tragiczny los. Lecieli na obchody rocznicy mordu polskich żołnierzy przez NKWD w 1939r. Ofiarami zbrodni byli oficerowie, podoficerowie oraz szeregowi Wojska Polskiego, częściowo pochodzący z rezerwy (naukowcy, lekarze, inżynierowie, prawnicy, nauczyciele, urzędnicy państwowi, przedsiębiorcy, przedstawiciele wolnych zawodów) którzy po agresji ZSRR na Polskę, uzgodnionej przez ZSRR z III Rzeszą na podstawie paktu Ribbentrop-Mołotow, zostali po 17 września 1939 roku w różnych okolicznościach rozbrojeni i zatrzymani przez Armię Czerwoną na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jako jeńcy wojenni. Zamordowano także kilkutysięczną grupę funkcjonariuszy Policji Państwowej, Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP), Straży Granicznej i Służby Więziennej. Poza tym wśród ofiar było przeszło 7 tys. osób cywilnych, policjantów i oficerów bez statusu jeńca, osadzonych w więzieniach na terenie okupowanych przez ZSRR Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej. Rodziny ofiar zbrodni przebywające na tych terenach – ok. 22–25 tys. rodzin (ponad 60 tys. osób) – wysiedlono w kwietniu 1940 roku do Kazachstanu na podstawie uchwały Biura Politycznego KC WKP(b) z 2 marca 1940 roku podjętej na wniosek Ławrientija Berii  i Nikity Chruszczowa. Tuż u wylotu pl. Piłsudskiego trzyma się doskonale, właśnie odnowiony, hotel Europejski.

Teraz wytłumaczę się ze słów moich, że plac dawniej zwany placem Zwycięstwa, czego przypieczętowaniem jest stojący tuż obok zabudowań gminy żydowskiej na południowej ścianie placu Hotel „Viktoria”, ale do sedna. Przed wojna plac ów miał zupełnie inne oblicze, bardziej bogate, zdecydowanie o doskonałej architekturze.

Punktem centralnym była Wielka Cerkiew, stojąca na osi Saskiej. Pałac Saski był jedną z największych atrakcji turystycznych przedwojennej Warszawy, a nawet symbolem niepodległej Polski. Jak wyglądał pamiętają już tylko najstarsi mieszkańcy stolicy, ponieważ dokładnie 70 lat temu z rozkazu samego Adolfa Hitlera żołnierze niemieckiego Wermachtu wysadzili go w powietrze. Od tamtej pory wielokrotnie podejmowano próby jego rekonstrukcji. Najpierw przeszkodą były względy polityczne, następnie finansowe, a w końcu estetyczne. Architekci i varsavianiści są zgodni, że powinien on powstać z popiołów.  Pałac Saski, gdy istniał, był szczególnym miejscem przynajmniej z kilku powodów. To tutaj przed wojną mieściła się siedziba Sztabu Głównego Wojska Polskiego, a zaraz nieopodal w Pałacu Bruhla Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Było to też miejsce wielu defilad państwowych z udziałem marszałka Józefa Piłsudskiego, przez co poza Alejami Ujazdowskimi należało do najbardziej reprezentacyjnych w Warszawie.

Mieszkańcy przedwojennej stolicy Polski chętnie odwiedzali okolice Pałacu, zarówno ze względu na Ogród Saski, ale i charakterystyczną kolumnadę, którą zaprojektowano jako element dawnej Osi Saskiej.

Miejsce to przed II wojną światową tętniło życiem, a wysadzenie w powietrze gmachów w grudniu 1944 roku spowodowało, że historia przedwojennej Warszawy została zatarta. Pałac powstał w XVII wieku, ale saski stał się dopiero w 1713 roku, kiedy został zakupiony przez króla Augusta II od Jana Andrzeja Morsztyna. Jego przebudowę zakończono w 1748 roku, czyli już za panowania Augusta III. Jako rezydencja dworu królewskiego stanowił on jedno z założeń urbanistycznych tzw. Osi Saskiej. Po śmierci ostatniego Sasa na tronie polskim pałac podupadł, a jego pomieszczenia wynajmowano na biura i mieszkania. Po kongresie wiedeńskim część pomieszczeń przeznaczono na siedzibę Liceum Warszawskiego, a w prawym skrzydle pałacu, na drugim piętrze, zamieszkał młody Fryderyk Chopin z rodziną.

W 1837 roku pałac zyskał nowego właściciela, Iwana Skwarcowa, który w latach 1839–1842 dokonał kolejnej przebudowy w stylu klasycystycznym, dodając w środkowej części kolumnadę w stylu korynckim. Od 1862 do 1915 roku Pałac Saski zajmowała armia carskiej Rosji, a w latach 1894−1912 wzniesiono przed nim monumentalny sobór św. Aleksandra Newskiego z 70-metrową dzwonnicą, które po odzyskaniu niepodległości rozebrano. W dwudziestoleciu międzywojennym w pałacu znajdował się Sztab Generalny Wojska Polskiego, a w 1925 roku w kolumnadzie pałacu, pod arkadami, urządzono Grób Nieznanego Żołnierza i odtąd było to teatrum uroczystości państwowych przedwojennej Warszawy, łącznie z defiladami związanymi z rocznicami walk o niepodległość. W czasie II wojny światowej pałac był siedzibą sztabu hitlerowskiego.

 

Czyż nie mam racji?,

/ proszę uważnie przeczytać co w sieci zostało na temat napisane /

Władze komunistyczne zrezygnowały z odbudowy.

Zaraz po wojnie kreślono plany odbudowy zabytkowej części miasta, w tym przede wszystkim Starego Miasta, Traktu Królewskiego z Krakowskim Przedmieściem, a także Teatru Wielkiego i Narodowego. Zamierzenia architektów obejmowały również plan wskrzeszenia obu Pałaców Saskiego i Bruhla. – Zamierzano to miejsce przywrócić miastu jako kojarzące się z niepodległą Polską oraz będące swoistym przejściem między architekturą zabytkową a nowoczesną, która miała się zaczynać za Ogrodem Saskim – przypomina varsavianista Tomasz Markiewicz.

Tak się jednak nie stało i to, jak przekonują dzisiaj historycy, nie z przyczyn finansowych czy estetycznych, ale z politycznych. Odnowiono jedynie pozostałą po zniszczeniach środkową część, w której urządzono ponownie Grób Nieznanego Żołnierza. – Władzom komunistycznym przypominanie II Rzeczypospolitej, tych miejsc, gdzie marszałek Piłsudski przyjmował defilady nie pasowało. Bardzo szybko uprzątnięto gruzy obu pałaców i zmieniona nazwę placu na Plac Zwycięstwa – podkreśla Markiewicz.

Później, gdy powstał w centrum Warszawy Plac Defilad, plac gdzie kiedyś stały Pałace Saski i Bruhla, został zdegradowany wyłącznie do uroczystości składania wieńców przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Pomimo kilkukrotnych prób rozpoczęcia prac rekonstrukcyjnych, do końca systemu komunistycznego w 1989 roku nie podjęto żadnych konkretnych działań.

 

Plany odbudowy Pałacu
Na świecie, w tym przede wszystkim w europejskich miastach takich jak Berlin, Drezno, a nawet Londyn odbudowuje się zniszczone bombami ważne obiekty i fragmenty miast. Natomiast w Warszawie od 1997 roku, kiedy to udało się odbudować północną pierzeję placu Teatralnego, nic się nie zmieniło.

Stąd pojawiające się pomysły na odbudowę kompleksu Pałacu Saskiego, które najbliżej realizacji były w 2007 roku. Wtedy na przeszkodzie stanęły odkopane piwnice, które wówczas wpisano do rejestru zabytków. Kolejnym problemem okazały się koszty inwestycji sięgające nawet 250 milionów złotych, dlatego w czasie kryzysu ekonomicznego zdecydowano się ją odłożyć na przyszłość.

Pałac na 100. rocznicę niepodległości?
Pod koniec 2012 roku ideę odbudowy Pałacu Saskiego, jako swój główny cel przedstawiło Stowarzyszenie o nazwie „Saski 2018”. Założone przez ludzi z różnych środowisk, prawników, archeologów i varsavianistów, chciało doprowadzić do odbudowy zachodniej pierzei pl. Piłsudskiego na 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. – Te gmachy zasługują, by odbudować je w pełni, a miasto stołeczne Warszawa wydało już na tę inwestycję prawie 25 milionów złotych – przekonuje Jerzy Bombzyński, wiceprezes Stowarzyszenia. – Uważamy, że w wolnej Polsce nie można realizować testamentu Hitlera, który kazał oba te pałace zniszczyć ani Stalina, który zakazał ich odbudowy – wtóruje mu varsavianista Tomasz Markiewicz.

/ przedruk z sieci /

Już wiemy, że plany te się nie udały.

 

Jednak pewien gość miał rację – wszyscy w magistracie to głupcy, o przepraszam sprostuję, połowa z nich nie jest głupcami…

 

Z placu Piłsudskiego blisko już do „Starego Miasta”, które miało więcej szczęścia, zostało odbudowane….

ech politykierzy z Bożej łaski…

 

Artur Różański / 01. 2020