Views: 18
Nieoceniony polski historyk Władysław Konopczyński określił swego czasu politykę bałtycką szwedzkiego władcy Gustawa II Adolfa jako wyścig z Chrystianem IV, królem Danii. Stawką na mecie tego wyścigu była pozycja wielkomocarstwowa w Europie. „Pierwszy bieg znamy: Duńczyk wygrał w nim nagrodę kalmarską. W drugim Szwed zdystansował Moskwę w Stołbowie. Polska została na starcie, cała pochłonięta powikłaniami na wschodzie i na południu; póki ona zaabsorbowana była odpieraniem nawały muzułmańskiej, władca przesmyków szukał nabytku i sławy w przyległej Rzeszy. Jeżeli clił z dobrym skutkiem towary w Sundzie, czemu by nie miał tak samo bogacić się przy ujściu Elby i Wezery? Sięgał więc po Bremę i głosił, że zrobi ze swego Glückstadu (przy wylocie Elby, poniżej Hamburga) miasto, a z Hamburga – wieś. Wyraźnie przygotowywał pochłonięcie Holsztynu, szukał porozumienia z Anglią i próbował przeciągnąć Holandię na swoją stronę. Gustaw szedł większymi krokami. W 1621 roku uderzył na Rygę i zdobył ją wraz z większością Inflant; dokończył tego zaboru w cztery lata po tym, tak iż w rękach Litwy zostawała tylko zadźwińska, śródlądowa Letgalia. Chrystian przypatrywał się temu bezczynnie, a jego senat wobec realnych postępów szwedzkich pocieszał się papierową zasadą, że wszystkie wody na południe od linii Gotlandia-Oesel należą wciąż do Danii. Rozegrano w Knäröd i Ulfsbäck partię dyplomatyczną o cła: Chrystian przegrał, skwitował z ceł towarowych od Szwedów, albowiem palił się do podbojów w Niemczech. Pospieszył tedy ratować protestantyzm przed Habsburgami i poniósł druzgocącą klęskę pod Lutter am Barenge (1626). Bandera duńska opadła do połowy masztu. Gdyby nie flota, wojska Wallensteina i Ligi przerzuciłyby się z okupowanej Jutlandii na wyspy. Już Holendrzy ośmielali się występować z poniżającą propozycją, że przyślą posiłki, ale obsadzą nimi Kronborg. Rywal tymczasem przeniósł wojnę do Prus polskich; mógł to uczynić tym łatwiej, że jego flota przewyższała Zygmuntową trzykrotnie. Wbijał więc klin w dorzecze Wisły i fortyfikował swój stan posiadania na stałe. Straszył i przyciskał Gdańsk, podobnie jak elektora brandenburskiego, który był zarazem lennikiem Polski w Prusach Wschodnich. Zazdrość gryzła Chrystiana; interes polityczny pchał go ku Zygmuntowi, odium theologicum odpychało odeń. W gruncie rzeczy powinny ich rozłączyć także interesy fiskalno-ekonomiczne: przecież właśnie wtedy za Zygmunta III i Władysława IV (1587-1648) wywóz zboża z Polski poprzez Gdańsk osiągnął swe apogeum, a z tego wywozu haracz ściągała Dania. Ale daleko było w Warszawie do procesowania się z Kopenhagą o stawki celne: Polacy dopiero w tych latach (1630-1640) uświadomili sobie należycie, jak bardzo wyzyskuje ich Gdańsk, lecz nic na to poradzić nie mogli. Również sojusz z Danią się nie kleił, bo Zygmunt, jako tytularny król szwedzki, nie był skłonny iść na spotkanie Chrystianowi i pomocy w walce o Bałtyk wypatrywał znacznie dalej”1.
Na horyzoncie politycznym Zygmunta III Wazy pojawiła się wtedy potrzeba sojuszu z Hiszpanią i Cesarstwem. O ile jednak flocie hiszpańskiej nie udało się dotrzeć na Bałtyk, to cesarskie regimenty stanąć miały z czasem ramię w ramię z Polakami na polu bitwy w 1629 roku. Nie wyprzedzajmy jednak toku wypadków i omówmy najpierw plany wojenne Zygmunta III Wazy w dobie wojen ze Szwecją. Klęska poniesiona przez Zygmunta w 1598 roku w batalii pod Linköping zwiastowała długotrwały konflikt ze Szwecją pod panowaniem Karola Sudermańskiego, stryja polskiego monarchy2. Riksdag w Jönköping już w lipcu 1599 roku zdetronizował Zygmunta na rzecz jego małoletniego syna Władysława, ale pod warunkiem, że ten przejdzie na protestantyzm i przybędzie do Szwecji. Rządy jako regent miał sprawować książę Karol. Jego koronacja, jako Karola IX, odbyła się w 1604 roku. Już jednak w 1600 roku, kiedy na sejmie Zygmunt III włączył Estonię do Rzeczypospolitej, rozpoczął się konflikt ze Szwecją o Inflanty. Szwedzkim Wazom chodziło o opanowanie polskich Inflant i zdobycie dominium maris Baltici. Natomiast polska linia Wazów nie mogła się pogodzić z utratą tronu szwedzkiego. Skutkowało to wieloletnimi wojnami, które niekorzystnie wpływały na sytuację Rzeczypospolitej Obojga Narodów, stale zagrożonej przez Moskwę, jak też przez Turków i Tatarów. Pierwsze lata wojen polsko-szwedzkich w XVII wieku to walka o odzyskanie utraconych twierdz i miast w Inflantach. Nieudolna próba przejęcia władzy w estońskiej prowincji spełzła bowiem na niczym, a późnym latem 1600 roku oddziały szwedzkie wkroczyły na teren Inflant. Skłóceni dowódcy litewscy pozbawieni odpowiednich sił nie byli w stanie odeprzeć inwazji. Na drodze szwedzkich agresorów pozostał jednak zamek w Kokenhausen (Koknese), który oparł się atakom szwedzkim. W dodatku oblegający go Szwedzi sami zostali otoczeni w mieście przez chorągwie Jana Sicińskiego, a następnie hetmana wielkiego litewskiego Krzysztofa „Pioruna” Radziwiłła. Karl Karlsson Gyllenhielm, naturalny syn Karola Sudermańskiego postanowił ruszyć na pomoc obleganym Szwedom i pobić oddziały litewskie. W dniu 23 06 1601 roku pod miastem doszło do bitwy, w której znakomicie dowodzeni Litwini pobili przeciwnika na głowę3. P. Gawron zwrócił uwagę na fakt, że mizerne owoce zwycięstwa pod Kokenhausen przyćmiły zarówno bohaterską obronę zamku, jak i trumf Krzysztofa „Pioruna” Radziwiłła. Zapomniano o tej bitwie tym łatwiej, że późniejsze zwycięstwa pod Białym Kamieniem i Kircholmem były jeszcze bardziej okazałe. Warto jednak w ślad za P. Gawronem przytoczyć na jej temat niektóre informacje z Rosyjskiej Biblioteki Narodowej w Sankt Petersburgu. Zamek bronił się mimo braków amunicji i niewielkich zapasów żywności, brakowało też specjalistów od artylerii i ludzi do obrony murów. Radziwiłł zadbał jednak o wzmocnienie załogi, pisał, że utrzymywał nawet 800 ludzi do jego obrony. Oblężona załoga zamku broniła się mimo szturmów szwedzkich i wyłomu w murach (w kaplicy zamkowej). Pojawiły się jednak trudności z zaopatrzeniem w wodę. Pod koniec pierwszej dekady maja obrońcy mieli zadeklarować, że jeśli pomoc nie nadejdzie szybko, podda zamek Szwedom. Hetman przejął kontrolę nad szeregiem oddziałów litewskich i mimo problemów z niesubordynacją części chorągwi zapanował nad wojskiem na tyle skutecznie, że wszystkie jednostki wzięły udział w bitwie. Pod Kokenhausen przybył pod koniec maja po sejmie w Warszawie, opłaceniu wojska i zorganizowaniu armii, w międzyczasie z własnej kiesy łożąc na obronę zamku. Dążył także do pojednania z Janem Karolem Chodkiewiczem, który chcąc buławy hetmana polnego litewskiego podważał decyzje Radziwiłła jako hetmana wielkiego. Mimo wszystkich sporów, także z samym królem na tle awansu Chodkiewicza, „Piorun” znalazł też czas na dowodzenie i rozbicie armii szwedzkiej w zaciekłej bitwie. Hasło na ten dzień brzmiało: Bądź Panu Bogu chwała, zaś w kolejnym dniu: Dziękujmy panu Bogu. O skali zaciętości walk mogą świadczyć straty pocztu petyhorców Jerzego Druckiego-Sokolińskiego, pod którym zabito konia, zginął też służący w tym poczcie szlachcic Wasyl Żurawski, zaś niewymieniony z imienia syn został postrzelony. Starosta stracił jeszcze dwa konie, a trzy inne zostały postrzelone. Po kapitulacji miasta doszło do tumultu, część Szwedów zaczęto rabować i zabijać, ludzie hetmańscy ranili w samoobronie kilku napastników, których jednak nie umiano potem rozpoznać i ukarać, żeby nie zaogniać relacji z Chodkiewiczem, gdyż to jego ludzi podejrzewano o całe zajście. Radziwiłł nadał też różne dobra ziemskie w Inflantach zasłużonym oficerom. Zasługi hetmana wielkiego litewskiego nie zostały jednak docenione i tym samym należycie nagrodzone przez króla, a na pocieszenie pozostało mu zdobyczne działo szwedzkie zabrane z miasta na wzór postępowania Zamoyskiego spod Byczyny. Finanse hetmana znalazły się w opłakanym stanie, co sprawiło, że dążył on, podobnie jak część jego ludzi, do jak najszybszego opuszczenia Inflant. Wracając jednak do oblężenia Kokenhausen i bitwy to należy przypomnieć, że upadli na duchu szwedzcy obrońcy miasta poddali się. Radziwiłł odzyskał jeszcze Kieś i kilka mniejszych zamków, ale z powodu odżyłej waśni z Janem Karolem Chodkiewiczem armia podzieliła się na dwie części. Nie udało się zdobyć Rumborka (Rauna). Co gorsza do Inflant powrócił Karola Sudermański na czele licznej armii. Radziwiłł rozpoczął więc odwrót w stronę Rygi, który w końcowej fazie pod naporem Szwedów przypomniał coraz bardziej paniczną ucieczkę. Hetman wielki litewski zdołał jednak wyprowadzić całą armię i doprowadzić ją do Rygi. Straty litewskie nie były wielkie, na dobrą sprawę utracono jedynie na jednej z błotnistych przepraw znaczną część wozów, co mogło rzutować co najwyżej na humory poszkodowanych żołnierzy. Radziwiłł tłumaczył się potem do kanclerza litewskiego Lwa Sapiehy, że pośpieszny odwrót wyniknął z królewskiego zakazu wydania bitwy nadchodzącym Szwedom wraz z nakazem bezpiecznego wycofania się wojsk litewskich z Inflant. Zamiarem Zygmunta III Wazy było bowiem jak najszybsze wycofanie Litwinów nad Dźwinę w rejon koncentracji sił królewskich. Polski monarcha obawiał się, że wyczerpane oddziały litewskie, wskutek skonfliktowanego dowództwa, poniosą klęskę w konfrontacji ze świeżymi silnymi siłami szwedzkimi. Jednak zarzut hetmana względem króla, że ten spowodował późniejszy ciąg niepowodzeń należy odrzucić. Hetman miał bowiem świadomość, że to niepowodzenie zwiększy krytykę jego osoby w otoczeniu królewskim i liczył na obronę swojej osoby ze strony Lwa Sapiehy u króla. Pomysł królewski był zresztą nie na rękę obu Litwinom, gdyż obawiali się oni, że po zajęciu Inflant przez koroniarzy pozycja litewska zupełnie tam upadnie, co więcej to ich kosztem zwiększy się prestiż Jana Zamoyskiego. Odwrót Litwinów postrzegano jako ucieczkę i porażkę, co zmuszało do szukania pomocy właśnie u Zamoyskiego. Ostatecznie armia Radziwiłła po kilku dniach walk o Rygę wycofała się za Dźwinę. Szwedzi podeszli bowiem w ślad za hetmanem pod miasto przystępując nawet do jego oblężenia, ale z południa nadciągała już armia koronna dowodzona przez Zygmunta III Wazę i hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego. Nie da się ukryć, że na kampanii najwięcej stracił na autorytecie Krzysztof „Piorun” Radziwiłł. Na jego niepowodzenie złożyło się zresztą kilka czynników. Przede wszystkim brak zgrania w czasie ofensywy litewskiej z działaniami wojsk koronnych. Kurlandia była zbyt odległym teren dla wojsk polskich, aby bez żadnych problemów mogły się tam skoncentrować. Ze względów na niewydolny system fiskalny i tym samym wojenny Rzeczypospolitej plany wojenne realizowano z wielkim opóźnieniem. Armia litewska zaczęła się rozpadać, ponieważ była finansowo nieprzygotowana do dłuższego przebywania na froncie. Nadciągnęły też nowe silne oddziały wroga, które zaczęły zdecydowanie naciskać na Litwinów. Odwrót w obliczu atakujących Szwedów musiał pociągnąć za sobą nieuniknione straty. W takiej sytuacji sukcesem było już samo dotarcie Litwinów do Rygi, udział w obronie miasta i przeprawa przez Dźwinę. Największe straty żołnierze Radziwiłła ponieśli nie w boju, ale wskutek porzucania szeregów i wyjazdów do domu. Można więc było mieć nadzieję, że żołnierze ci wrócą do szeregów, gdy sytuacja ulegnie zmianie. Kampania inflancka zakończyła się więc porażką wojsk litewskich, ale na pierwszym miejscu należy tutaj wskazać na osobistą klęskę Krzysztofa „Pioruna” Radziwiłła. Musiał on bowiem kontaktować się z królem jako wódz pokonany, z resztkami armii, w atmosferze przesadnych wieści o klęsce. Musiał też mieć świadomość, że to oto inicjatywa przechodzi w ręce koroniarzy, co może w przypadku ich sukcesu doprowadzić do upadku w tej prowincji wpływów litewskich4. Wojna wkraczała w nową fazę, w której Litwini w dwóch kolejnych latach odegrali niewielką rolę, czego symbolem może być postawa samego Radziwiłła, który zasłaniając się słabym zdrowiem, kłopotami finansowymi i sprawami sądowymi opuścił Inflanty. Wraz z nim odeszła większość podkomendnych, tak, że ciężar wojny spoczął przede wszystkim na oddziałach koronnych. Tym samym pierwsze lata wojny ze Szwecją miały bardzo poważne konsekwencje. Potencjalny sukces wojsk litewskich mógł bowiem doprowadzić do przeniesienia wojny na terytorium wroga i rozstrzygnąć całą wojnę na korzyść Zygmunta III Wazy. Litwini nie udźwignęli jednak na swoich barkach ciężaru kampanii na mało zaludnionych nizinach, po części porosłych puszczami, oraz na wyżynach, wśród pól uprawnych i pastwisk, w surowym klimacie, który charakteryzował się roztopami na jesieni i wiosną, jak też długą i surową zimą. Szlaki komunikacyjne były nieliczne, a miasta miały węzłowe znaczenie. Należy także zauważyć, że Litwini nie mogli liczyć na początku na pomoc koroniarzy, gdyż trwał w tym czasie konflikt z hospodarem mołdawskim Michałem Walecznym. Wyprawa mołdawska Jana Zamoyskiego, chociaż zakończona zwycięstwem, związała główne siły polskie na południu. Doszło nawet do tego, że niektórzy dowódcy litewscy zaciągali się do wojska Zamoyskiego zamiast do Radziwiłła i potrzeba było chyba nawet intrygi króla, który wstrzymał im żołd, żeby podjęli służbę w Inflantach. Na Litwie brakowało chętnych już wcześniej, bym może dlatego, że szlachta znała problemy z uzyskaniem żołdu za służbę, nie będąc zarazem skłonna do uchwalenia podatków na wojnę, z których to podatków ten żołd wypłacano. Nie powinno więc dziwić, że na majątki skąpych szlachciców nie raz napadały niepłatne wojska, chętnie zawiązujące konfederacje wojskowe.
Na porażkę Litwinów, być może rozstrzygającą o losach całej wojny, wpłynęły więc nie tylko problemy ze skonfliktowanymi między sobą dowódcami, ale także ogólnie panujący w nim bałagan. Litwini nie chcieli bowiem służyć pod wojewodą wendeńskim Jerzym Farensbachem jako człowiekiem obcego narodu, a wojewoda dorpacki Maciej Leniek i wojewoda parnawski Maciej Dembiński nie dość, że sami nie mieli ochoty na dowodzenie, to często nawet nie wiedzieli gdzie są ich oddziały. Brakowało też piechoty, armat i floty wojennej. Na artylerię zabrakło wręcz pieniędzy w przewidywanych w kwietniu 1600 roku funduszach na wojnę ze Szwecją. Dowódcy litewscy prosili Radziwiłła o armaty z jego cekhauzu w Birżach, a sam Jan Zamoyski miał szukać armat na kolejną wyprawę inflancką w całej wręcz Rzeczypospolitej. Fortyfikacje twierdz były w opłakanym stanie, załóg brakowało, podobnie jak żywności i nadziei na szybką odsiecz. Ryga była ufortyfikowana i skłonna się bronić głównie dzięki postawie mieszczan, ale już w terenie wśród miejscowej ludności miały przeważać nastroje nieprzychylne Litwinom i nawet antypolskie. Wojska Rzeczpospolitej Obojga Narodów miały zbyt słabe podstawy finansowania, gdyż każdorazowe utworzenie armii było uzależnione od dobrej woli sejmu. Całymi miesiącami trwało uchwalanie podatków, zebranie pieniędzy, przekazanie ich do skarbca. Podobnie było z rozdaniem listów przypowiednich dowódcom na tworzenie oddziałów. Zaciąg żołnierzy i przybycie ich na front też trwał pewien czas. Brak pieniędzy i wynikająca z nich czasami niedostateczna jakość, ale przede wszystkim zbyt mała ilość wojska uniemożliwiały realizację planów strategicznych. Nawet kiedy już osiągano sukcesy to wielu żołnierzy zniechęconych opóźnieniami w wypłacie żołdu opuszczało obozy, co zaprzepaszczało wcześniejszy wysiłek militarny. Litewscy, ale i polscy wodzowie, wiele czasu zamiast dowodzić tracili na zabieganie o pieniądze, bez których nie mogli prowadzić skutecznych działań bojowych. Pieniądze mogły też ulegać malwersacjom, o co oskarżano czasami najwyższych nawet rangą dowódców. Rzeczpospolita nie miała możliwości prowadzić długotrwałej wojny o Inflanty, w której klucz do sukcesu leżał w zdobyciu i utrzymaniu szeregu miast i zamków. Można w tym miejscu zaryzykować twierdzenie, że to nie żołnierz wojska litewskiego przegrał pierwszą kampanię inflancką toczoną ze Szwecją. Została ona przegrana z powodu takiego a nie innego ustroju państwa polsko-litewskiego, i mało skutecznego aparatu państwowego, którego piętą Achillesa była skarbowość. Duże pieniądze poszły na wyprawę do Mołdawii, podczas gdy zamki inflanckie wpadały w ręce wroga, gdyż brak było pieniędzy na chorągwie litewskie mogące ruszyć im z pomocą. Wiadomo przecież nie od dzisiaj, że z próżnego i Salomon nie naleje. Poniesiona porażka nie skłoniła jednak ani Litwinów ani koroniarzy do refleksji i próby reformy państwa. Miało się to już wkrótce zemścić nie tylko podczas wojny w Inflantach, Kurlandii czy na Litwie, ale także w Prusach Królewskich. Lądowanie Gustawa II Adolfa w Prusach i ciężka wojna o ujście Wisły w latach 1626-1629 zagroziły może nie istnieniu Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ale przede wszystkim ekonomicznemu dobrobytowi szlachty i skarbowi państwa polsko-litewskiego5.
1W. Konopczyński, Kwestia bałtycka, Kraków-Warszawa 2014, s. 74-75.
2M. Nagielski, Plany wojenne Zygmunta III i jego następcy – Władysława IV, [w:] Świat polskich Wazów. Eseje, Warszawa 2019, s. 173-194.
3P. Gawron, Oblężenie i bitwa pod Kokenhausen (Koknese) 23 czerwca 1601 r. w świetle źródeł z Rosyjskiej Biblioteki Narodowej w Sankt-Petersburgu, [w:] Studia nad staropolską sztuką wojenną, red. Z. Hundert, J. J. Sowa, K. Żojdź, Oświęcim 2017, s. 53-69.
4K. Kossarzecki, Niewykorzystane źródło do odwrotu Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” z Inflant w 1601 roku, [w:] Wojsko. Wojskowość. Miasta. Studia poświęcone prof. Stanisławowi Herbstowi w stulecie urodzin, pod red. K. Bobiatyńskiego, P. Gawrona, M. Nagielskiego, Zabrze 2009, s. 134-144.
5P. Florek, Stan przygotowania armii Wielkiego Księstwa Litewskiego do wojny ze Szwecją (1600-1601), [w:] Organizacja armii w nowożytnej Europie. Struktura – urzędy – prawo – finanse, pod red. K. Łopateckiego, Zabrze 2011, s. 141-152.
Paweł Szymon Skworoda