Views: 16
Od dziecka wychowywałem się w rodzinie, w której motocykle zajmowały ważne miejsce w życiu domowników. Ponieważ jestem człowiekiem starej daty, pierwszy motocykl, jaki pamiętam, to Sokół Sokół 1000 M111 mojego ojca. Garażowany był w komórce na podwórku, obok starej kamienicy na praskich Szmulkach.
Po Sokole pojawiały się kolejne motocykle, m.in. Junak M07, następnie czeska Jawa i znowu Junak. Tym razem wersja M10. Ten ostatni garażowany był, gdy mieszkaliśmy na Saskiej Kępie, w garażu znajdującym się w budynku, przy ul. Peszteńskiej.
Oczywiście więcej było w rodzinie motocykli, jednak wyżej wymienione darzę największym sentymentem.
Nie ukrywam, że nie jeździło się wolno na wspomnianych motocyklach, jednak zawsze zgodnie z przepisami. Zdarzało się jeździć około 90-110 km/h, jednak głównie poza miastem.
W tamtych czasach motocykle, skutery, motorowery były popularnymi pojazdami. Masowa produkcja tanich maszyn w Polsce i krajach tzw. obozu socjalistycznego powodowała, że dwuślady były popularne, głównie w małych miejscowościach.
Tuż po wojnie nie było szans na powstanie ruchu motocyklowego. Pierwsze takie próby, skutecznie tłumione przez ówczesną milicję obywatelską miały miejsce w latach 60. Jednak dopiero pod koniec lat 70, dzięki miłośnikom motocykli marki Harleya-Davidsona zaczęły powstawać kluby i zrzeszenia motocyklowe, które stworzyły podwaliny do powstania polskiego ruchu motocyklowego.
Polski ruch motocyklowy może poszczycić się dużymi osiągnięciami nie tylko w sferze ochrony zabytkowych motocykli, wspieraniem się w trudnych sytuacjach, ale też organizowaniem akcji prospołecznych i charytatywnych.
Zmiana systemu ustrojowego w Polsce, podobnie jak w innych dziedzinach, wpłynęła w sposób znaczący na sytuację w dziedzinie rozwoju motoryzacji w Polsce. Coraz częściej na polskich drogach zaczęły pojawiać się motocykle, na które często nie stać było przeciętnego Polaka. Były, są to motocykle głównie japońskich marek. Zaczęła się też pogoń za mocą – prędkością.
Coraz częściej ludzie o zasobniejszych portfelach kupowali drogie i szybkie maszyny, nie zawsze dla siebie, głównie dla swojej latorośli. Ta latorośl, to często ludzie bardzo młodzi, grubo przed 30 rokiem życia, o skąpo wykształconej wyobraźni i umiejętnościach. Charakteryzujący się często pewnością siebie i brakiem totalnym empatii.
Rosnąca gwałtownie liczba tego typu osobników, którzy nie tylko nie przestrzegają przepisów ruchu drogowego, ale też często narażają życie innych użytkowników poruszających się po drogach, spowodowała, że społeczeństwo coraz krytyczniej postrzega ludzi na motocyklach.
I kolejna bulwersująca sprawa. Przychodzą wiosenne i letnie ciepłe dni. Zaczynają się uliczne wyścigi urządzane w centrach miast, czy na obszarach gęsto zaludnionych, w ciągu dnia, gdy ruch na drogach jest największy. Do tego jazda pod prąd czy przecinanie ciągłej linii, to już normalna rzecz. To wszystko budzi coraz większy sprzeciw. Kolejna „atrakcja”, to nocne wyścigi, czas, gdy większość normalnych ludzi pragnie się wyspać przed pójściem do pracy, jest dobrym momentem, aby sobie poszaleć po pustych ulicach miast.
Powodowany przez silniki motocyklowe, o dużej mocy hałas umarłego zerwałby z grobu. A cóż dopiero powiedzieć normalnego człowieka. Zachowania takie to nic innego, jak przejaw totalnego chamstwa, zwykła bezmyślność.
Ja osobiście takiemu idiocie na motocyklu zaaplikowałbym słuchawki zamontowane w jego kasku, przez które słuchałby w czasie jazdy ryku silnika swojego motocykla.
Ludzie tego pokroju, często nie zapracowali sobie własną pracą na maszyny, na których grasują po polskich drogach psując dobre imię polskiego motocyklisty.
Z czytanych przeze mnie tekstów zamieszczanych w internecie wynika, że nie są to ludzie samotni. Bywa, że mają rodziny. Rozumiem, że bliscy tych osobników (dziewczyny, żony, dzieci) nie są narażone na hałas emitowany przez silniki ich maszyn, nie uczestniczą w ruchu ulicznym w sytuacji, gdy taki szaleniec łamiąc przepisy naraża życie i zdrowie swoje i innych.
Czy jest jakiś sposób na nich?
Jest, niestety, ale nie w naszym kraju.