Views: 10
Jest poniedziałek 10 lutego 2025 roku około godziny 20.00. Po zrobieniu dosyć dużych zakupów, które umieściłem w wózku udałem na przestanek „brata Alberta” w kierunku Urzędu Dzielnicy Wesoła, aby czekać na jakikolwiek autobus. W końcu nadjeżdża upragniony autobus linii 514 otwierają się drzwi wsiadam i wkładam wydawałoby się tak jak zwykle wózek do środka.
Nagle myśląc, że udało mi się standardowo postawić tak jak zwykle wózek za drzwiami autobusu, niestety okazało się po kilkunastu sekundach, że wózek z zakupami postawiłem na tyle niestabilnie, że w jednej chwili zacząłem odczuwać, że moje ciało przechyla się do tyłu i dosłownie wypada poza obrys autobusu. W tym samym momencie zaczynam odczuwać, że ktoś wkłada mi swoje ręce pod moje pachy jedną z lewej i drugą z prawej strony podtrzymuje mnie i dodatkowo swoim ciałem wpycha mnie z powrotem do autobusu. Moim ratownikiem okazał się młody mężczyzna. Gdyby tego nie zrobił i gdyby jego tam nie było zapewne wyleciał bym z autobusu i z całą siłą upadłbym na granìtowe płyty chodnikowe znajdujące się na przystanku, co na pewno skończyłoby poważnym urazem albo co najmniej potłuczeniem.
Temu mężczyźnie całkiem na poważnie podziękowałem za uratowanie życia i za to, że mogłem bezpiecznie kontynuować podróż. Takie nieobojętne i pomocne zachowania myślących ludzi szczególnie w czasach ogólnej znieczulicy są bardzo budujące. Mój pomocnik nie widział też mojej twarzy i całkiem spokojnie mógł np. pomyśleć po co pomagać pijakowi.
Jedyne co pozwala mi wytłumaczyć całe to zdarzenie to troska o mnie Pana Jezusa i mojego Anioła Stróża.
brat Jacek