Views: 21

Sezon urlopowo – wakacyjny trwa. Jedni z nas lecą a drudzy wracają z odpoczynku poza krajem. Samolot jest najszybszym i chyba najbezpieczniejszym środkiem masowego przemieszczania z miejsca na miejsce, gdy chodzi o odległości. Niebo jest gościnne i chyba że akurat… Pogoda nie sprzyja, czy państwa są zaangażowane w konflikt polityczny.

Akurat siedziałem w poczekalni Dworca Lotniczego w stolicy (Warszawa Okęcie) czekając na odlot mojego samolotu. Leciałem do Bułgarii nad Morze Czarne. Zastanawiałem się jak to było z lataniem na początku minionego wieku. Przypomniał się lot naszych rodaków do… Japonii. Nie był to rzecz przelot turystyczny. Miał cel propagandowy. Przypomnienie światu, że istnieje w Europie takie państwo jak Polska. Ma swoich lotników. Którzy chętnie zmierzą się z innymi sobie podobnymi. Którzy mają większe lotnicze tradycje od naszych.

Była połowa lat dwudziestych minionego wieku. Stosunkowo nie tak dawno skończyła się I wojna światowa, Na niebie pojawiły się samoloty. Wyparły one z lotów sterowce (balony z silnikiem). Sterowce wyparły balony wolne zdane na kaprysy wiatru. Samoloty miały służyć nie tylko wojskowym. Miały być pomocne cywilom. Tym samym został zapoczątkowany rozwój nowej dziedziny transportu. Był to początek nowej dziedziny transportu. Rodziła się komunikacja lotnicza. Loty miały się odbywać nie tylko nad lądem. Trzeba było pokonać wielką wodą. Komunikacja lotnicza miała połączyć miasta w ruchu krajowym i międzynarodowym. Aeroplan bezspornie skracał czas szybszego dostarczenia poczty (w tym ludzi) z miejsca na miejsce. Państwa o zdecydowanie większej powierzchni od Polski korzystały z tego wynalazku dwóch Amerykanów. Korzystali sami Amerykanie i nasi sąsiedzi zza wschodniej granicy. Jedni i drudzy co więcej mniejsze państwa Europy, spoglądały w stronę Uralu. Za tymi górami kusiła Azja. Kontynent idealny do przelotów na dalekie odległości.

Anglicy i ich są przez Kanał La Manche, Francuzi mieli już za sobą pokonanie, drogi z Europy do Afryki i do Azji. Ruszali dalej w kierunku Australii. Amerykanie nie stali z boku. Odbiegłem od tematu? W 1919 roku. czyli już rok po zakończeniu I wojny światowej dwaj Francuzi przelecieli nad piaskami Sahary w Afryce. Lecieli z Paryża do Timbuktu. Rok po nich etapowo przelecieli Amerykanie z Nowego Jorku do Nome. Dwa lata po tym wydarzeniu doszło do bezpośredniego lotu od wybrzeża Oceanu Atlantyckiego do wybrzeża Oceanu Spokojnego. W 1924 r. świat usłyszał o Francuzie. Ta odważna kobieta poleciał a z Paryża do Tokio.

Od 1925 roku zaczęto mówić o Rosjanach (radzieckich lotnikach). Rosjanie trzema samolotami przelatują do europejskich stolic. Przelatują ze swojej stolicy do Paryża. Sięgają dalej w locie. Pokonują odległość Moskwa – Tokio drogą powietrzną. Świat jeszcze komentuje ich wyczyn. Gdy zjawiają się Polacy. Polacy, którzy po 123 latach nieistnienia odzyskali niepodległość. Nie mają większych lotniczych doświadczeń i tradycji. Mają ludzi i chęć do brania udziału w tym niezwykłym wyścigu.

W 1926 r. polska załoga porucznik pilot Bolesław Orliński i sierżant mechanik Leon Kubiak pokonuje trasę Warszawa – Tokio – Warszawa. Ma za sobą 22 600 km lotu używanym samolotem. Tym płatowcem jest produkowany seryjnie Breguet XIX A 2. Bolesław Orliński wzorem swoich poprzedników chce wystartować z Paryża. Ostatecznie startuje z Warszawy z lotniska na Polu Mokotowskim. W kalendarzu jest kartka z datą 27 sierpnia 1926 r. Polacy lecą nad Rosją, Mandżurią, Koreą i Morzem Japońskim. Polacy jako pierwsi pokonują w locie Morze Japońskie w najszerszym miejscu. To liczy 1300 km. Zaczyna się w Hendżu leżącego w Azji na stałym lądzie (Korea) do Tokio położonego na wyspie. Polacy spotyka serdeczne przyjęcie. Przyjmuje ich cesarz. Odznacza. Biorą udział w spotkaniach z miejscową ludnością. Bolesław udziela wywiadu dla radia. Czas biegnie szybko, pora powrotu. Powrót nie jest przyjemny. Morze, które było tak przyjazne w drodze do Tokio. Teraz pokazuje swoją moc. Sztorm o sile tajfunu spycha samolot z kursu do Polski. Lotnicy nie mają właściwej mapy. Takiej która obejmowałaby swoim zasięgiem ten fragment wielkiej wody. Zagubieni, zgubieni oczekują na śmierć. Paliwo jest na ukończeniu. Pomysłowość sierżanta Kubiaka jest bezcenna.  W czasie lotu do Tokio wyrwał ze szkolnego atlasu stronę z mapą. Na tej była wyspa. Dzięki temu aktowi wandalizmu porucznik Orliński prowadzi nawigację. Koryguje lot. Gdy mają za sobą najgorsze. Muszą przymusowo lądować w Mandżurii. Nieszczelność przewodu olejowego, to może być poważną trudnością. Na szczęście nie jest. Nieszczęścia chodzą parami. Lądują na polu między Czytą a Harbinem w miejscowości Byrka. Tu na ziemi przychodzi nagły podmuch wiatru. Rzuca samolotem. Maszyna ma uszkodzone dolne skrzydło i śmigło. Poszycie miejscami jest rozerwane, skrzydło i śmigło jest połamane. Maska silnika pogięta. Inni na miejscu Bolesława i Leona pewnie przerwali by lot. Ale nie Polacy. 0ni będą lecieli dalej. Kubiak ucina część uszkodzonego skrzydła. Dla równowagi pozbawia końcówkę dobrego skrzydła pokrycia. Rozerwane poszycie zostaje zszyte. Śmigło zostaje sklejone i skrępowane drutem. Blacha wyklepana. Start. Nie mają żadnej gwarancji czy dolecą. Druty mogą nie wytrzymać naprężeń. Klej stolarski może nie wiązać. Czy wytrzyma górne skrzydło. Przecież mogło być pęknięte od środka. Silnik nie daje pełnych obrotów. Według wyliczeń, Byrkę od Warszawy dzieli 6000 km. Nie mogą liczyć na żadną pomoc. Pomaga im wiara. Wrócili.

Na mnie już czas. Samolot nie może czekać. Trzeba skorzystać z urlopu. Warszawa zostaje wspomnieniem na blisko dwa tygodnie. Silnik swoją spokojną muzyką usypia.

 

Konrad RYDOLOWSKI

Redakcja, korekta, opr. graficzne
Marek R.