Views: 16
Ostatnio korzystając z podziemnej kolejki byłem przypadkowym świadkiem dwóch nastolatków. Młodszy z wygoloną głową spieszył na randkę z dziewczyną. Ta miała mieszkać według jego słów na Ursynowie przy ul. Teligi. Starszy przeżuwający gumę chciał wiedzieć co to za gostek. Młodszy nie umiał odpowiedzieć …
Pozostali pasażerowie w różnym wieku byli zajęci dialogiem przez telefon albo innymi sprawami dnia codziennego. Czy wiedzieli kim jest Teliga? Nie wiem, bo nie pytałem.
Czy Czytelnicy wiedzą?
Leonid Teliga
Leonid Teliga przyszedł na świat 28 maja 1917 r. w Wiaźmie. Dzieciństwo i młodość spędził w Grodzisku Mazowieckim. Służbę wojskową odbył w piechocie. Będąc żołnierzem wyruszył bronić Polski we wrześniu 1939 r. Został ranny.
Po 17 września to jest agresji radzieckiej na Polskę znalazł się na terenach okupowanych przez Związek Radziecki. Pływał jako rybak po Morzu Czarnym. Chwili agresji nie tak dawnego sojusznika Niemcy zaatakowali Rosjan ewakuował ludność i wojsko z Krymu. W1942 r. zgłosił się do formowanej Armii Polskiej. Z tą przedostał się do Wielkiej Brytanii. Nie rozstał się z mundurem. Mając za sobą przeszkolenie żeglarskie, zdecydował, że będzie służył w lotnictwie. Stosowne przeszkolenie odbył w Kanadzie. Zaczął loty jako strzelec pokładowy/ Latał w polskim dywizjonie bombowym.
Dwa lata po skończeniu wojny wrócił do Polski. Pracował w różnych zawodach. W wolnych chwilach dorabiał jako instruktor żeglarstwa. Z Warszawy przeprowadził się bliżej morza. Zamieszkał w Gdyni.
Zajął się rybołówstwem. Nie rezygnował z pływania. Woda to był jego żywioł. Będąc dziennikarzem razem z rybakami pływał m.in., na Daleki Wschód.
Teraz postanowił zrealizować marzenia z dzieciństwa. Chciał opłynąć kulę ziemską. Skorzystał ze zgromadzonych oszczędności. Zaczął od budowy jachtu. Jego jacht był kontynuację myśli technicznej czasów przedwojennych.
Przy okazji budowy pojawili się sponsorzy. Większość prac musiał wykonać sam.
Swój rejs rozpoczął 25 stycznia 1967 r. wypływając z Casablanki. Do niej dopłynął na pokładzie m/s Słupsk. Razem z nim przypłynął jacht „Opty”.
„Opty” jak optymizm jego armatora. Trasa wiodła z Casablanki na zachód. Przy wejściu na wody Kanału Panamskiego doszło do incydentu. Amerykanie nie mieli ochoty go przepuścić. Musiała interweniować polska ambasada. Interweniowali koledzy ze światowej prasy. To spowodowało, że żeglarz zmienił trasę rejsu.
Wszystko wskazywało, że podobne trudności wystąpią w Australii. Nie pomylił się. Musiał czekać na Fidżi. Dostał zgodę na dalszy rejs, ale. W zezwoleniu był warunek. Może zawinąć do portu „tylko w celu niezbędnych napraw i zaopatrzenia”. Rejs nie trwał krótko. Powody dla nas dzisiaj mogą się wydawać banalne. Chodziło o niezbędne naprawy. Tych dokonywał sam w czasie rejsu. Nie mógł liczyć na zaangażowanie w pomoc z Polski. Podobnie było z innymi. Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach podobne samotne rejsy należały do rzadkości. Nie było tak jak teraz akcji reklamowej. Co nie znaczy, że nikt go nie witał w portach, do których zawijał. W wielu był mianowany honorowym członkiem jachtklubów.
Ostatni etap swojej wielkiej przygody chciał pokonać jednym skokiem. Być może w ten sposób chciał pokonać chorobę nowotworową.
Postanowił, że z Fidżi do Dakaru nie będzie zawijał do żadnego z portów. Uprzedził o tym odpowiednio wcześniej, że na wiele miesięcy urwie się z nim kontakt. Jacht nie miał zamontowanej radiostacji. Wypłynął z Fidżi 29 lipca 1968 r. i… przepadł. Tylko nielicznym było dane widzieć jacht z biało – czerwoną banderą. Dopiero w okolicach Kapsztadu doszło do przypadkowego spotkanie z inną jednostką. Nie mógł zawinąć do tego portu tylko z powodów politycznych. Wtedy usłyszał, że jest poszukiwany. I że świat śledzi jego samotny rejs.
W ciszy przepłynął 165 dni i nocy. Został rekordzistą czasu trwania nieprzerwanej samotnej żeglugi przez ocean. 5 kwietnia 1969 roku na Wyspach Kanaryjskich przeciął swój kurs. Tym którym w lutym 1967 roku podążał z i do Barbadosu. Okrążenie kuli ziemskiej zajęło 2 lata i 2 miesiące.
Rejs zakończył, gdzie zaczął w Casablance. Miało to miejsce 30 kwietnia 1969 r.
Do kraju, do Polski wrócił na pokładzie samolotu. Na stołecznym Okęciu czekała na żeglarza karetka pogotowia. Lekarzom nie udało się uratować życia. Teliga zmarł 21 maja 1970 r. Został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim.
Konrad RYDOŁOWSKI