Views: 17

Na wstępie małe wyjaśnienie. Otóż moja suczka od małego na wszelkie spacery chodzi w kagańcu ze względu na przewlekłą chorobę żołądka i skłonność do pożerania wszystkiego co leży na ziemi a co da się zjeść. Dodatkowo w miejscach wzmożonego ruchu pieszego i kołowego (ulice, pobliże trenów zielonych) prowadzona jest na smyczy.

Od około dwóch, trzech lat coraz częściej zdarzają się przypadki, kiedy moja niemal 11 letnia suczka atakowana jest przez agresywne psy w okolicach parku Skaryszewskiego
i Kamionkowskich Błoń Elekcyjnych.

Miałem o tym już wcześniej napisać, ku przestrodze innych właścicieli psów. Zwlekałem, jednak ostatnie wydarzenia skłoniły mnie do tego.

Przed około dwoma laty, mój pies, jak zwykle będący w kagańcu zaatakowany został dosyć brutalnie na terenie parku Skaryszewskiego przez sukę rasy chart rosyjski. Na szczęście nasza suczka nie została pogryziona do tzw. krwi, choć na sierści były ślady penetracji pyska ww. charta. O sprawie zapomniałem. Jednak od dłuższego czasu zdarzyły się kolejne przypadki atakowania mojego psa przez agresywne psy, w okolicach parku Skaryszewskim i Kamionowskich Błoń Elekcyjnych.

Były to psy, prawdopodobnie mieszkańców Saskiej Kępy lub bliskich okolic. Nawiasem mówiąc kiedyś Saska Kępa to dzielnica cicha spokojna, zamieszkała przez przedwojennych Warszawiaków, aktorów, ludzi sztuki. Spędziłem tam kawał życia.

Wracając jednak do sedna sprawy. W dniu dzisiejszym 4 stycznia 2023r.), w pobliżu przepompowni, na wysokości mostku nad kanałem wystawowym doszło do kolejnego ataku psa, prawdopodobnie rasy Rhodesian na moją suczkę. Pies mój był jak zwykle w kagańcu i na smyczy, szedł przy nodze. Podkreślam moja suczka była na smyczy i w kagańcu.Wyżej wspomniany pies, właściciel szedł jakieś 20 metrów ode mnie, wyskoczył jak z procy w moim kierunku. Gdyby nie fakt, że byłem pomiędzy moim psem a psem atakującym nie wiem jak to by się skończyło.  Do sytuacji, nieco drastyczniejszej z udziałem tego samego psa i jego właściciela doszło w grudniu 2022 roku. Wówczas to moja suczka niemal została pogryziona. Ślady psiej śliny, na szczęście nie doszło do ugryzienia przez wspomnianego psa, znalazły się na grzbiecie mojej suczki, która w ostatniej chwili udało jej się odskoczyć od agresywnie atakującego psa.

Byłem w szoku z powodu kolejnego ataku tego psa. To niestety spowodowało, że tym razem w trakcie wymiany zdań z mojej strony padły ostre słowa pod adresem niefrasobliwego właściciela rhodesiana. 

Oczywiście, co widać na zdjęciu pies tego człowieka nie miał kagańca, nie był na smyczy, ale za to był w kubraczku. Człowiek ten musiał mnie pamiętać, kojarzyć poprzedni wypadek, bo na moje ostre słowa i informację, że zawiadomię policję o tym incydencie zaczął mnie nagrywać, Zapewne zmontuje to sobie w razie mojej mojego zgłoszenia i poskleja jak mu się żywnie spodoba moją wypowiedź. Takie sytuacje znane są od dawna. Brawo właściciel.

Na podstawie tych incydentów z tym psem nie po raz pierwszy i zapewne nie ostatni przekonuję się, że są równi i równiejsi. Cóż ja i moja żona, emeryci możemy tu cokolwiek zdziałać? Nic.

Osobiście czuję się terroryzowany przez właściciela tego psa. Ale kogo to obchodzi? Otóż nikogo. Zapomnijmy o jakiejkolwiek interwencji, np. straży miejskiej bo zapewne skończyło by się to w sposób oczywisty, czyli niczym.

Takie niefrasobliwe, egoistyczne, pozbawione empatii reakcje właścicieli psów zdarzają się coraz częściej. Ludzie, którzy nie powinni posiadać psów, szczególnie ras agresywnych nic sobie nie robią z przepisów prawa.

p.s. dokumentacja fotograficzna dostępna na życzenie.