Views: 12
Od kilku tygodni prawdopodobnie w ramach tzw. projektu obywatelskiego modernizują nam park Skaryszewski.
Jakaś szpagatowo – lemingowo „entelegencja”, jak mawiał Wiech, wymyśliła sobie wybudowanie w parku wyżwirowanych i obetonowanych alejek o szerokości około 2 m. Niby nic takiego. Jednak w miejsce urokliwych, nieco zarośniętych roślinnością wąskich dróżek powstają autostrady. Zapewne, aby ułatwić firmom sprzątającym jeżdżenie po parku samochodami. Przez 100 lat park sprzątany był metoda per pedes. Teraz trzeba wszędzie wjechać, bo jakżeby inaczej.
Budowa trwa. Po parku jeździ ciężki sprzęt i piętrzą się góry ziemi i darni usuniętej z dróżek. Ba na te okoliczność pojawiły się nawet kibelki. Sławne Toi Toi stoją po dwa lub cztery obok siebie jak żołnierze na defiladzie. Przecież siła robocza musi gdzieś załatwiać potrzebę. Rzecz normalna. Jednak jak budowa się zakończy kibelki znikną i znowu na trawnikach i w krzakach zalegać będą klocki stawiane przez gawiedź i meneli odwiedzających park w celach konsumpcyjnych. Niestety od lat Skaryszak to miejsce biesiad a nie podziwiana fauny i flory. Tak jak przed laty spotkać można było w parku lisa, kunę, bobra, zająca ba nawet dzika czy łosia dziś śladu po nich nie ma. Zostały zwierzaki skutecznie pogonione przez homo sapiens. Pozostało tylko ptactwo, w tym dwa egzemplarze czapli: siwa i biała. Jak się uchowały? Chyba nikt nie wie.
Pomysłodawcy alejek wyłożonych betonowymi klockami – zapewne, aby nie zginęły w gęstwinie i nie zarosły je trawa – nie pomyśleli, aby ułatwić ludności wejścia do parku.
Wejścia do Parku Skaryszewskiego zarówno od strony al. Waszyngtona, głównie zaś od ul. Międzynarodowej, przy tzw. pompach to jedno wielkie bagno. W przez 3/4 roku wchodzący tym dosyć szerokim wejściem do parku brodzą po kostki w błocie. Ale cóż projekt obywatelski to projekt obywatelski. Jak sobie ktoś wymyśli a ma władze to kto mu przeszkodzi. Kasę z UE trzeba wydać. Budując szerokie arterie w parku, tam, gdzie pięknie przyroda sobie egzystowała nie widzi tuż obok brudu i syfu piętrzącego się na obrzeżach parku, głównie wzdłuż ul. Międzynarodowej. A wystarczyłoby, podobnie jak to jest wzdłuż al. Waszyngtona, gdzie są pozostałości starego ogrodzenia, wybudować czy postawić betonowe, niskie ogrodzenie wzdłuż ul. Międzynarodowej.
Niestety takich „inwestycji”, jak wspomniane alejki wykonywane w ramach tzw. Projektów obywatelskich na warszawskiej Pradze jest więcej. Kto za tym stoi. Można się tylko domyślać. Niestety od lat Warszawa nie ma gospodarza z prawdziwego zdarzenia.
A lemingi i szpagatowa eneteligencja ma się dobrze, żyjąc ze świadomością dobrze spełnionego obowiązku, w przekonaniu i pewności siebie, że działa dobrze na rzecz mieszkańców Warszawy.