Views: 4
18 VIII 1944, piątek, Imieniny Heleny, Ilony
Wschód słońca 5:39, zachód 20:12, średnia temperatura powietrza 21 °C, słonecznie.
Od rana silne bombardowanie przez lotnictwo niemieckie Starego Miasta. Skupia się ono szczególnie na okolicach Rynku i Banku Polskiego przy Bielańskiej. Trwa też intensywny ostrzał artyleryjski i moździerzowy okolic PWPW przy ul. Sanguszki, szpitala Jana Bożego przy Bonifraterskiej i Muranowa. Na budynek Banku Polskiego spada 10 bomb.
W rejonie Katedry św. Jana dochodzi do walki wręcz między Powstańcami a nieprzyjacielem. Niemcy zajmują Zamek Królewski.
Równie zacięte walki toczą się o rejon Zajezdni Tramwajowej przy ul. Sierakowskiej, Oddziały ppłk. Jana Szypowskiego „Leśnika” ponoszą tam duże straty. Sam dowódca zostaje ciężko ranny.
W wyniku ostrzału nieprzyjacielskiego cierpi rejon pl. Zamkowego. Płonie Podwale, Piwna i Świętojerska. W okolicy katedry, na Miodowej, Piwnej i na Podwalu przez cały dzień toczą się walki.
W Śródmieściu oddział kpt. Wacława Stykowskiego „Hala” w wyniku udanego natarcia wypiera nieprzyjaciela z linii ul. Grzybowskiej w stronę Krochmalnej odzyskując utracone wcześniej Koszary Policji przy ul. Ciepłej oraz magazyny firmy „Pluton” przy Grzybowskiej.
W południowej części Śródmieścia czwarty dzień trwają zacięte walki o rozległy teren Politechniki.
W godzinach popołudniowych do polskich stanowisk przy Ogrodzie Saskim przybyli niemieccy parlamentariusze i przekazali list von dem Bacha do dowódcy powstania. W liście tym dowodzący siłami niemieckimi złożył propozycję kapitulacji oddziałów AK. Propozycję gen. „Bór” nakazał pozostawić bez odpowiedzi.
W nocy z 17 na 18 sierpnia oddziały z górnego Mokotowa: kompania B-3 pułku „Baszta”, pluton PAL i oddziały rtm. Andrzeja Czajkowskiego „Gardy” obsadzają Sielce, część Czerniakowa oraz Sadybę. W ciągu dnia silne przeciwnatarcie niemieckie zmusza Powstańców do opuszczenia fabryki przy Belwederskiej oraz odcinka ul. Czerniakowskiej. Sadyba pozostaje jednak w rękach polskich. Płk Antoni Chruściel „Monter” mianuje ppłk. Józefa Rokickiego „Karola” dowódcą Obwodu Mokotów.
Marsz Mokotowa
Mirosław Jezierski
Niech grają nam surmy bojowe
I werble do szturmu niech warczą,
Nam przecież te noce sierpniowe
I prężne ramiona wystarczą.
Niech płynie piosenka z barykad
Wśród bloków, zaułków, ogrodów,
Z chłopcami niech idzie na wypad
Pod rękę przez cały Mokotów.
Ten pierwszy marsz ma dziwna moc
Tak w piersiach gra, aż braknie tchu,
Czy słońca żar, czy chłodna noc,
Prowadzi nas pod ogniem z luf.
Ten pierwszy marsz to właśnie zew,
Niech brzmi i trwa przy huku dział,
Batalion gdzieś rozpoczął szturm,
Spłynęła łza i pierwszy strzał!
Niech wiatr ją poniesie do miasta
Jak żagiew płonącą i krwawa,
Niech w górze zawiśnie na gwiazdach,
Czy słyszysz, płonąca Warszawo?
Niech zabrzmi w uliczkach znajomych,
W Alejach, gdzie bzy już nie kwitną,
Gdzie w twierdze zmieniły się domy,
A serca z zapału nie stygną!
Ten pierwszy marsz ma dziwną moc,
Tak w piersiach gra, aż braknie tchu,
Czy słońca żar, czy chłodna noc,
Prowadzi nas pod ogniem z luf.
Ten pierwszy marsz niech dzień po dniu
W poszumie drzew i w sercach drży
Bez próżnych skarg i zbędnych słów
To nasza krew i czyjeś łzy!
„W dniu 18 sierpnia – pisze we wspomnieniach podporucznik „Stanisław” – byłem dowódcą załogi placówki przy Królewskiej 16. Załogę stanowił mój 163. pluton z 1, kompanii, rozlokowany w sposób następujący: połowa załogi przy oknach na pierwszym piętrze z kierunkiem ostrzału na Ogród Saski pod moim bezpośrednim dowództwem, reszta za murowanym parkanem po przeciwnej stronie ulicy Królewskiej pod dowództwem podchorążych «Grzmota» i «Topora». W parkanie były powybijane otwory z polem ostrzału na Ogród Saski. Plutonowy «Nowy» zajął stanowisko z piatem na chodniku przy parkanie, dobrze zamaskowany i ukryty, z kierunkiem ostrzału wzdłuż ulicy Królewskiej.
Od wczesnego rana ostrzeliwały nas granatniki z placu Żelaznej Bramy i samoloty z broni pokładowej. Od Ogrodu Saskiego strzelała artyleria i dwa czołgi, jadące w naszą stronę ulicą Królewską. Za czołgami nacierali tyralierą Niemcy. Od tych pocisków cały budynek trząsł się w posadach i unosił się tak wielki pył, że nie było widać człowieka na odległość jednego kroku. Cała załoga zbiegła na parter. Stojący na ubezpieczeniu w bramie powstaniec został ugodzony w nogę pociskiem wystrzelonym przez czołg, jadący już w stronę budynku. Strzelec „Ir” stracił nogę, przeżył, po wojnie był krawcem – przyp. M. K.
W tej ciężkiej i bardzo niebezpiecznej sytuacji podbiegł do mnie jeden z powstańców, starszy, około 40-letni, i wobec wszystkich zebranych na parterze krzyknął: «Panie poruczniku, pan widzi, co się tu dzieje, za chwilę będą tu Niemcy i wszystkich nas wyrżną, trzeba wziąć nogi za pas i wyrywać!» Wtedy z całej siły wrzasnąłem na niego: «Wyrywaj natychmiast, dla ciebie nie ma tu miejsca!» Odpowiedział, że sam nie ucieknie i został.
Ze stanowiska zza murowanego parkanu po przeciwnej strunie ulicy przybiegł podchorąży «Topór» meldują, że Niemcy idą do ataku od Ogrodu Saskiego.
Odpowiedziałem, że już wiem o tym. Wydałem rozkaz zajęcia stanowisk ogniowych przy oknach na pierwszym piętrze. Chłopcy przerażeni, że Niemcy znowu będą bombardować od Ogrodu Saskiego, nie reagowali na mój rozkaz i bali. się podejść do okien. Wziąłem karabin i z okna, zza framugi zacząłem strzelać z pozycji stojącej do atakujących Niemców. To podziałało na załogę. Przekonali się, że można bezpiecznie strzelać. Wiedziałem, że w tym czasie Niemcy nie mogli nas ostrzeliwać z armat. gdyż raziliby własnych żołnierzy idących do ataku. Niemiecka tyraliera znalazła się w ogniu karabinów i pistoletów maszynowych moich chłopców. Jadące Królewską czołgi strzelały przed siebie i w nasz budynek.”
Z relacji strzelca „Kaczki”:
„Moje stanowisko było pod szczytem budynku. Czołg ustawił się i grzmotnął pociskiem w górną część szczytu. Niecelnie. Trochę gruzu posypało się obok mnie.
Pomyślałem, że następny strzał może być celniejszy. Usunąłem się kilkanaście metrów od szczytu w lewo. Ledwo zdążyłem zająć nowe stanowisko, spełniło się to, o czym myślałem. Pół szczytu leżało już na moim uprzednio zajmowanym miejscu. W tym momencie kłęby kurzu przesłoniły pole ostrzału niemieckiego. Wykorzystaliśmy ten moment i z naszej strony nastąpiło uderzenie z broni maszynowej i z granatów. Niemcy stracili na chwilę orientację, a kiedy pył opadł, czołg pozostał na miejscu z resztą sprzętu i ludźmi”.
Podporucznik „Stanisław”:
„Kiedy plutonowy «Nowy» wypalił pierwszy pocisk z piata, powstała czarna chmura, która zakryła czołg. Kiedy wypalił drugi pocisk, cały czołg stanął w płomieniach, a przód podskoczył na skutek eksplozji. Drugi czołg został zniszczony także dwoma pociskami piata. Z załogi nie uratował się ani jeden Niemiec, wszyscy spłonęli”.
Strzelec „Kaczka”:
„Przypuszczalnie Niemcy usiłowali tym atakiem odbić PAST-ę, a wraz z nią przyległe tereny”.
Podporucznik „Stanisław”:
„Kiedy atakujący Niemcy dotarli do ruin Giełdy pod naszym budynkiem, zostali obrzuceni granatami z okien oraz ostrzelani z karabinów i pistoletów maszynowych spoza parkanu po przeciwnej stronie ulicy. «Nowy» wypuścił pocisk piata w ruiny Giełdy. To spowodowało niesamowity popłoch wśród Niemców, którzy zaczęli uciekać w głąb Ogrodu Saskiego, ścigani ogniem karabinowym i z broni maszynowej.
Tego samego dnia przed zachodem słońca Niemcy wysłali dwóch parlamentariuszy z białą flagą. Wyszli z Ogrodu Saskiego. Stałem przy bramie Królewskiej 16. Tylko jeden z nich dobiegł do mnie, krzycząc: «Nie strzelajcie, jestem Polakiem!» Drugi padł zabity obok palących się czołgów. Byli to powstańcy, wzięci do niewoli przez Niemców na Pradze i zmuszeni do podjęcia się roli parlamentariuszy.
Powiadomiłem dowództwo o przybyciu parlamentariusza.
Przyniósł on pismo od generała von dem Bacha do generała «Bora». Pamiętam, że połowa karty wydrukowana była w języku niemieckim, a połowa w polskim”.
Jerzy Kirchmayer napisał w „Powstaniu Warszawskim”:
„Jeszcze w czasie bitwy na Starym Mieście, po ciężkim bombardowaniu Warszawy w dniu 18 sierpnia, Niemcy przerwali ogień i z Ogrodu Saskiego wyszli parlamentariusze z białą flagą. Wręczyli oni w imieniu Bacha na stanowiskach polskich przy ul. Królewskiej propozycje kapitulacyjne. Pismo Bacha poręczało powstańcom w razie złożenia broni prawa strony wojującej. W razie odmowy Bach groził «całkowitym zniszczeniem miasta i ludności». Propozycja Bacha pozostała bez odpowiedzi, ponieważ Komenda Główna obawiała się, że pomimo zapewnień Niemcy wyrżną powstańców i ludność natychmiast po złożeniu broni. Przekonanie to opierało się na niezliczonych faktach dzikiego bestialstwa niemieckiego na Woli i na Ochocie”.