Views: 33
PROSTY ZWIĄZEK DWÓCH GAZÓW, WODORU I TLENU, JEST SIŁĄ NAPĘDOWĄ NASZYCH ORGANIZMÓW. BEZ ZBAWIENNEGO H2O TRUDNO BY PRZETRWAĆ CYWILIZACJI DŁUŻEJ NIŻ KILKA DNI…
Gdy przyjmiemy zasoby wodne ziemi, jako odnośnik do dzbana, to już dawno nie ma on ucha, w dodatku przecieka, coraz szerszym strumieniem. Wody ubywa, już teraz miliard ludzi jest pozbawionych bieżącej wody. Ścieżka jest krótka, Ocean, chmury, deszcz, rzeki, ocean…
W trakcie swej wędrówki, jest wykorzystywana jako życiodajne źródło dla stworzeń, roślin, bakterii …
Gustaw siedział w cieniu na chłodnej kamiennej ławce, bliżej staromiejskiego podwala, tuż przy nowej atrakcji turystycznej, nadwiślanych fontannach. Liczył, że zdoła na dłuższy czas uchować się w zbawiennym cieniu, pewnego upalnego dnia, pochłonięty był rozwiązywaniem, na szczęście teoretycznie, dylematu zwrotnicy…
Najkorzystniej dla siebie i swojej równowagi psychicznej, gotów był odłożyć zagadnienie, dać sobie spokój, ale myślał, na zapas, a co, jeśli nie daj Boże Bóg postawi mnie przed owym dylematem… co wtedy, dobrze by mieć gotowe rozwiązanie. Sprawa została postawiona na ostrzu noża, wydaje się nierozwiązywalna… bez szkody dla kogokolwiek.
Dylemat zwrotnicy to sławny w filozofii dylemat, który igra z naszą moralnością. Eksperyment myślowy przedstawia się następująco: Wagon pędzi po torach kolejowych, do których przywiązanych jest pięć osób. Nie mogą się poruszyć. Oglądasz tę scenę z dystansu, stojąc na pobliskim moście. Obok Ciebie znajduje się zwrotnica, której możesz użyć, by zmienić bieg wagonu na inne tory. Ale do torów obok przywiązana jest jedna osoba. Co zrobisz? Możesz zmienić bieg wagonu i uratować pięć osób, ale przyczynisz się do śmierci tej jednej. Możesz nic nie robić i pozwolić zginąć pięciu osobom. Czyjeś dziecko przebiegło z płaczem, szukając swojej mamy. Gustaw podniósł głowę, zaniepokoił się, ale w oddali zobaczył kobietę podnoszącą się z leżaka, po chwili zmierzała już do rozpłakanego brzdąca. Na chwilę, przestał myśleć o zwrotnicy. Fontanna, do tej pory lekko szumiąc, przełączyła się na program medialny… Właściwie są to cztery fontanny, stanowiące całość o jednej nazwie „Fontanny Warszawskie”. Ludzie podnieśli się z leżaków, dzieciaki stanęły na brzegach. Popłynęła muzyka, woda zaczęła swój taniec, przeskakując z jednego zbiornika do drugiego. Pojawiały się kolory, wachlarze wodne, obrazy na taflach rozbryzgiwanej wody. Zabawa na całego. Coraz to ciekawsze efekty, budziły podziw. Wszystko to zawdzięczamy jednemu człowiekowi, którego „ławeczka” stoi tuż obok na parkowej alei.
Sokrates Starynkiewicz zatrudnił do swojego dzieła specjalistę najwyższej klasy, Williama Lindleya.
10 sierpnia 23 sierpnia 1902 zmarł prezydent Warszawy Sokrates Starynkiewicz. Miasto, które tkwiło w XVIII stuleciu, wprowadził w XX wiek. Gdy w grudniu 1875 r. pojawił się w Warszawie, przyjęto go z chłodną obojętnością. Rodowity Rosjanin, do tego w znienawidzonym generalskim mundurze – stanowczo nie była to w oczach Polaków pożądana rekomendacja. Upłynęło trochę czasu i prezydent Sokrates Starynkiewicz stał się jedną z najbardziej szanowanych i popularnych postaci w Warszawie. Starynkiewicz traktował swój urząd jako służbę społeczeństwu. Prus w jednej z „Kronik” nazwał go człowiekiem honoru i uczciwości. I była to powszechna opinia.
W ciągu 17 lat jego prezydentury Warszawa dokonała prawdziwego skoku cywilizacyjnego. Z zaniedbanego, niechlujnego miasta o przestarzałej infrastrukturze i prowincjonalnym wyglądzie przeobraziła się w nowoczesną metropolię. „Starynkiewicz – napisała historyk Anna Słoniowa – zastał Warszawę w gruncie rzeczy osiemnastowieczną, a zostawił dwudziestowieczną”. Gdy pan Ignacy Rzecki miał do załatwienia „pilne interesa” na mieście, przywoływał dorożkę. W ówczesnej Warszawie była ona podstawowym środkiem komunikacji. W tym czasie mieszkańcy Berlina i Wiednia lada moment mieli przesiąść się z tramwajów konnych do elektrycznych, a londyńczycy – jako pierwsi na świecie – już od lat jeździli metrem. Warszawa, w której bujnie kwitło życie umysłowe, kulturalne i towarzyskie, która przyjmowała sławnych europejskich artystów, gdzie teatry były zawsze pełne, a restauracje pustoszały dopiero nad ranem, ta właśnie Warszawa, snobująca się na Paryż Północy, pod względem miejskich udogodnień, warunków sanitarnych, estetyki, ciągnęła się w ogonie Europy. Jezdnie brukowane kocimi łbami, błoto na ulicach, wieczorami egipskie ciemności. I okropne, cuchnące rynsztoki… Nieszczelnymi kanałami nieczystości odprowadzane były do Wisły i wypływały niedaleko miejsca, gdzie pobierał wodę miejski wodociąg. Wody zresztą było o wiele za mało w stosunku do potrzeb miasta, nie mówiąc już o jej fatalnej jakości. Wypada, przybliżyć sylwetkę osoby wielce zasłużonej dla stolicy.
Starynkiewicz postanowił rozpocząć modernizację Warszawy od wprowadzenia kanalizacji i rozbudowy sieci wodociągowej. Ale najpierw trzeba było uzyskać zgodę odpowiednich czynników w Petersburgu, co wymagało nie lada starań. Zarząd miasta zamówił wstępny projekt u Williama Lindleya, angielskiego inżyniera, który kanalizował już Hamburg i Frankfurt i miał opinię jednego z najlepszych specjalistów w Europie. Gdy projekt kanalizacji był gotowy, Starynkiewicz uznał za stosowne poddać go publicznej dyskusji. I ściągnął na siebie lawinę. Teoretycznie wszyscy byli za kanalizacją, lecz gdy doszło do konkretów, jak zwykle wzięły górę prywatne interesy. Wot dylemat, / rusycyzm / zupełnie jak ze zwrotnicą. Gustaw wrócił do myśli nad ustawieniem zwrotnicy. Można przypuszczać, że większość ludzi nastawi wariant na mniejsze zło, ale czy zło może być mniejsze, czy można stopniować zło? Zło to zło, jak by do niego nie podchodzić. Być może należałoby spytać policjanta, oni mają często zagwozdki, gdy w grę wchodzi uwolnienie zakładników. Aby mieć wyższy komfort oceny sytuacji, powinniśmy wiedzieć jak daleko obserwator ma do jadącego pociągu, z jaką prędkością pociąg pokonuje dystans do zwrotnicy. Może jest jakiś szczegół, którego nam nie powiedziano…. np. co przewozi pociąg? …
Lindley planował z wyobraźnią.
Warszawa liczyła wówczas ok. 300 tys. mieszkańców, on zaprojektował kanalizację dla miasta półmilionowego. Podrażało to koszty, lecz w dalszej perspektywie okazało się opłacalne, co doceniły następne pokolenia. Był to, wszakże wygodny pretekst, by zarzucić prezydentowi rozrzutność. Głośne protesty podnieśli właściciele kamienic, gdy dowiedzieli się, że będą musieli przyłączać instalacje na własny koszt. Padły wtedy argumenty o świętym prawie własności, rzekomej szkodliwości domowych klozetów dla zdrowia domowników, o stratach dla okolicznych rolników, wykorzystujących warszawskie nieczystości do nawożenia pól. Odległym echem tych sporów była wydana w 1900 r. w Krakowie broszura pod wiele mówiącym tytułem: „Kanalizacja miasta Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlatanerii w celu zniszczenia rolnictwa polskiego oraz wytępienia ludności słowiańskiej nad Wisłą”. Skąd my współcześni, mieszkańcy XXI wiecznej warszawy to znamy? Starynkiewicz cierpliwie odpowiadał na zarzuty, wyjaśniał, dementował, tłumaczył. Nie wytrzymał nerwowo, gdy usłyszał pretensje, że zatrudnił Anglika, zamiast zlecić projekt któremuś z polskich inżynierów. Malkontentom odpowiedział z ironią: „Niemcy mają doskonałych techników, tyleż bez wątpienia co Polacy, a jednak nigdzie nie protestowano dlatego tylko, że Lindley jest Anglikiem, a nie Niemcem”. Po uwzględnieniu merytorycznych uwag i wprowadzeniu poprawek projekt przesłano do Petersburga celem zatwierdzenia. Tam utknął na dobre dwa lata. Sprawa była delikatna: Petersburg także zamierzał wprowadzić kanalizację i pertraktował w tej sprawie z Lindleyem. Z jakiej racji stolicę imperium miała wyprzedzić peryferyjna Warszawa? Prezydentowi antyszambrującemu u petersburskich dygnitarzy z nieoczekiwaną pomocą przyszła dżuma, która wybuchła w Wietlance, w guberni astrachańskiej, wywołując popłoch w Europie. Wprawdzie Warszawę od Wietlanki dzieliła spora odległość, lecz warunki do wybuchu epidemii miała znakomite. Projekt Lindleya został przyklepany. Zgodnie z umową zawartą z magistratem realizował go imieniu ojca najstarszy syn Lindleya, William Heerlein, a potem kolejno jego dwaj bracia. Prace zakończono w 1904 r. przyłączeniem do kanalizacji Powiśla. W powieściach lwa Tołstoja, trafiamy na pytania, co zrobić żeby ludzie żyjący w naszej epoce, chrześcijanie, humanitarni, po prostu dobrzy ludzie, zaczęli popełniać najokropniejsze łajdactwa, nie czując, że są winni, to możliwe jest tylko jedno rozwiązanie: trzeba, żeby było tak właśnie jak jest, trzeba, żeby ci ludzie zostali gubernatorami, naczelnikami więzień, oficerami stójkowymi, to jest żeby po pierwsze byli przekonani, że istnieje tak instytucja, zwana służbą państwową, która pozwala obchodzić się z człowiekiem jak z rzeczą, bez ludzkiego , braterskiego stosunku do niego, a po drugie, żeby organizacja tej służby państwowej była tak pomyślana, żeby odpowiedzialność za skutki ich postępowania z ludźmi nie spadała osobiście na nikogo. wracając do naszej zwrotnicy, możemy nie zastanawiając się uciec z miejsca obserwacji, niestety nasze człowieczeństwo obliguje nas do podjęcia działania…noblesse oblige, ale jakiego?
Starynkiewiczowie legitymowali się tytułem szlacheckim, aczkolwiek było to szlachectwo świeżej daty, bo dopiero od 1834 r., nadane przez Mikołaja I. Sokrates, a właściwie Sokrat Starynkiewicz, przyszedł na świat 20 grudnia 1820 r. w Taganrogu nad Morzem Azowskim. Jego ojciec, z wykształcenia filolog klasyczny, był dyrektorem tamtejszego gimnazjum. Sokrates, najstarszy spośród dziesięciorga jego dzieci, uczył się w Instytucie Szlacheckim w Moskwie, potem studiował w petersburskiej Wyższej Szkole Artylerii, którą ukończył w stopniu podporucznika. Jako adiutant dowódcy korpusu w 1849 r. brał udział w rosyjskiej interwencji na Węgrzech, która dopomogła armii austriackiej w tłumieniu węgierskiego powstania. W stopniu kapitana walczył w wojnie krymskiej. Od 1855 r. pełnił służbę w Głównym Sztabie I Armii w Warszawie, gdzie awansował do stopnia pułkownika. Jesienią 1861 r., na rozkaz namiestnika Królestwa Polskiego gen. Luedersa, kierował akcją pacyfikacyjną przeciwko zbuntowanym chłopom w południowej Lubelszczyźnie. „Przykre jest – napisał w raporcie – że wypadało ukarać cieleśnie siedmiu włościan, ale jeśli dzięki temu osiągnięto przywrócenie porządku w pięciu gminach, 18 wsiach i 647 osadach, ofiara ta nie wydaje się tak wielką”. Otóż to, ofiara nie wydaje się tak wielką, czy na pewno? W obecnej dobie, zdarza się, że państwo uruchamia olbrzymie środki dla ratowania życia choćby jednej osoby. Jeżeli jesteś niecierpliwy, podchodzisz do życia z dużą dozą empatii, nie zaśniesz, twoje życie pójdzie w ruinę, jeśli nie znajdziesz rozwiązania zagadki, kliknij link.
https://noizz.pl/spoleczenstwo/dylemat-wagonika-rozwiazuje-dwulatek/t7npl38
Cóż, moim zdaniem, dziecko nie zdążyło nabyć uwarunkowań życia społecznego. Obce jest mu pojęcie „wartość Życia jako takiego” swą postawą reprezentuje zwierzęcość pochodzenia, dla niego dylematem było, jak skasować wszystkich za jednym przejazdem. Oszczędność, energii… Zatracamy swoje instynkty na rzecz społeczności, ale do czasu, do czasu aż nasza dalsza egzystencja staje pod znakiem zapytania. Co do rozwiązania, które zaprezentował chłopczyk, mam wątpliwości, co do sposobu wyjaśnienia mu o co w „Dylemacie Zwrotnicy” chodzi. Znajdujemy tu odpowiedź, na kolejne pytanie. Ludzie rządni są złych wiadomości, żądni krwi, lepiej sprzedają się katastroficzne obrazy niż lukrowane. Dlaczego, ponieważ taka jest nasza natura. Aby obejrzeć wykonanie wyroku śmierci przez ścięcie za pomocą wynalazku pana GILLETTE, przychodziły tłumy. …
19 stycznia 1863 r. został przeniesiony do Odeskiego Okręgu Wojennego. Tam kierował kancelarią generał-gubernatora Pawła Kotzebue oraz awansował do stopnia generał-majora. Niedługo potem przyjął posadę w ministerstwie spraw wewnętrznych; w zakres jego obowiązków wchodził m.in. nadzór nad moskiewskim więzieniem, w którym przebywali polscy powstańcy wywożeni na Syberię. (Z więzienia tego w kobiecym przebraniu uciekł Jarosław Dąbrowski). W 1868 r. Starynkiewicz został gubernatorem chersońskim. Stanowisko to sprawował przez trzy lata, po czym w wieku 51 lat przeszedł na emeryturę. Będąc w stanie spoczynku, przyjął posadę u księcia Demidowa San-Donato jako zarządca jego rozległych dóbr w guberni podolskiej i kijowskiej. Tymczasem jego dawny zwierzchnik Paweł Kotzebue został generał-gubernatorem warszawskim. I to on zgłosił kandydaturę Starynkiewicza na prezydenta miasta. W akcie nominacji jego status określono jako „pełniący obowiązki prezydenta”. I taki pozostał przez 17 lat. Choć kanalizacja pochłaniała prezydentowi najwięcej czasu i energii, nie przesłaniała mu innych problemów. W 1880 r. magistrat zawarł umowę z Belgijskim Towarzystwem Tramwajów Konnych w sprawie stworzenia sieci tramwajowej. W ciągu ośmiu lat powstało kilkanaście linii.
Warszawiacy bardzo sobie chwalili ten nowy środek lokomocji. Latem tramwaje kursowały co pięć minut, zimą co osiem. Ze względu na powszechny analfabetyzm tablice nie miały numerów, lecz były oznaczane kolorami. Poprawiło się oświetlenie ulic, powołane zostało Towarzystwo Asenizacyjne do wywożenia nieczystości, stopniowo poszerzano i brukowano ulice, zastępując kocie łby granitową kostką, później zaczęto także stosować nawierzchnie betonowe. W 1884 r. zainstalowano linie telefoniczne. Estetyka Warszawy zyskała dzięki nowym terenom zielonym. Duża była w tym zasługa działającego przy magistracie obywatelskiego Komitetu Opieki nad Plantacjami. Na placu Ujazdowskim, gdzie odbywały się zabawy ludowe (Prus upamiętnił to w „Lalce”), urządzono park. Wzdłuż ulic wyrastały szpalery drzew, wokół powstawały kwietniki i skwerki. Warszawiacy nie tylko szanowali i cenili Starynkiewicza, ale też darzyli go sympatią. Hojnie wspierał akcje dobroczynne, miał też własnych podopiecznych, którym stale pomagał. Popularność prezydenta wśród Polaków drażniła rosyjskie władze. Cenzura nie lubiła, gdy w prasie pojawiało się określenie „Nasz Szanowny Prezydent” i zmieniała je na formułę „Jego Ekscelencja jenerał major S.I. Starynkiewicz”. Niełatwo układała mu się współpraca z generał-gubernatorem Hurką. Zajadły rusyfikator, niezbyt przychylnym okiem patrzył na inicjatywy Starynkiewicza i jego stosunki z Polakami. Wiosną 1892 r. przeforsował w Petersburgu decyzje, na które prezydent się nie godził. Postawiony wobec faktów dokonanych, Starynkiewicz podał się do dymisji. Opuścił urząd, ale nie opuścił Warszawy. Nadal żył jej sprawami. Pozostawał w kontakcie z zarządem miasta i ze swym następcą Nikołajem Bibikowem. Regularnie się spotykał z Lindleyem, który mu zdawał relacje z postępu robót kanalizacyjnych. Zabierał głos w sprawach miasta, uczestniczył w różnych gremiach. Jego mieszkanie przy ul. Rysiej 5 stało dla wszystkich otworem. W Warszawie mówiono, że jest prezydentem bez urzędu.
Zmarł 23 sierpnia 1902 r. Rzadko kiedy Warszawa żegnała zmarłego z takimi honorami i z tak szczerym żalem. O wspaniałą oprawę pogrzebu postarały się zarówno rosyjskie władze, jak i przedstawiciele polskiego społeczeństwa. Zgodnie ze swym życzeniem został pochowany na cmentarzu prawosławnym na Woli. Odprowadzały go tłumy ludzi – Polaków i Rosjan. Z inicjatywy „Gazety Lekarskiej” jeszcze za życia Starynkiewicza jego imieniem nazwano plac położony w pobliżu Stacji Filtrów. W 1907 r. na terenie Stacji Filtrów zostało odsłonięte jego popiersie dłuta Jana Woydygi. Rzeźba uległa zniszczeniu podczas powstania warszawskiego. Staraniem Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w 1996 r. została zrekonstruowana. …
Wydaje się, że dylemat zwrotnicy jest nie do rozwiązania, za mało danych, za mało czasu, za dużo przypuszczeń. Co działo się z ukochanym dzieckiem Starynkiewicza i Lindleya w czasie wojny? Podczas obrony Warszawy we wrześniu 1939 wiele obiektów na terenie Stacji Filtrów (m.in. Zakład Filtrów Pospiesznych, zbiorniki wody czystej i filtry powolne) zostało uszkodzonych bombami lotniczymi. W trafionym trzema bombami budynku Zakładu Filtrów Pospiesznych woda zalała precyzyjne urządzenia filtrujące i pompy elektryczne. Z powodu obaw, że utrzymywanie ciśnienia w przewodach może spowodować dalsze uszkodzenia, w godzinach popołudniowych 24 września przerwano dostarczanie wody do miasta. Wodociąg wznowił pracę 4 października 1939 przy wykorzystaniu pomp parowych. Tego dnia dostarczono do sieci ok. 20% zużywanej zwykle wody. Uszkodzona w 586 miejscach sieć wodociągowa została nawodniona w całości w grudniu 1939, a usuwanie zniszczeń na terenie stacji trwało do czerwca 1941. Przez cały okres okupacji niemieckiej opłaty za wodę oraz za korzystanie z kanalizacji nie zmieniły się. W latach 1942–1944 Stacja Filtrów ucierpiała w czasie radzieckich nalotów na Warszawę.
Po zniszczeniu przez Niemców warszawskiego getta wyłączono z użytkowania ok. 100 km (z ok. 640 km) sieci wodociągowej. Pierwszego dnia powstania warszawskiego, 1 sierpnia 1944, teren stacji został obsadzony przez oddział Wehrmachtu, jednak kontynuowała ona pracę. 9 sierpnia Niemcy zażądali odcięcia dopływu wody do miasta, jednak polscy pracownicy odpowiedzieli, że ze względów technicznych nie było to możliwe. 15 sierpnia nakazano zamknięcie wszystkich magistral wodociągowych w kierunku Śródmieścia, ale to polecenie zostało cofnięte. W sierpniu 1944 do miejskiej sieci wodociągowej tłoczono rekordowe ilości wody (średnio 145 tys. m³ dziennie) gdyż wypływała ona z uszkodzonych w czasie walk i bombardowań magistral i przewodów ulicznych. 4 sierpnia przesłano do miasta 160 tys. m³ litrów wody – najwięcej w historii warszawskich wodociągów. Wskutek ucieczki wody z uszkodzonych przewodów od 4 sierpnia zaczęło jednak spadać ciśnienie wyjściowe ze Stacji przez co budynki położone blisko niej miały wodę do trzeciego piętra włącznie, a pozostałe tylko na parterach. Od 29 sierpnia zaczęła również maleć ilość pompowanej wody. Po unieruchomieniu 4 września elektrowni na Powiślu wodę do miasta dostarczano wykorzystując pompy parowe. 18 września Niemcy wysadzili Stację Pomp Rzecznych, jednak Stacja Filtrów pracowała, wykorzystując dwie pompy parowe, do 21 września, dostarczając tego dnia 2,6 tys. m³ litrów wody. W godzinach rannych 22 września ostatnia grupa pracowników na rozkaz Niemców opuściła teren stacji. Wcześniej zdołali oni m.in. zabezpieczyć plany najważniejszych urządzeń, ukryć część aparatury laboratoryjnej, odprowadzić do kanałów wodę z filtrów powolnych, a także zatopić podziemia Zakładu Filtrów Pospiesznych w celu uniemożliwienia wywiezienia aparatury do zamykania i otwierania zasuw. W zbiornikach wody czystej pozostawiono ok 50 tys. m³ litrów wody, która po wyzwoleniu miasta w styczniu 1945 była wydawana mieszkańcom do maja w ilości ok. 350 m³ dziennie. Po upadku powstania Niemcy zdemontowali i wywieźli część maszyn i urządzeń Budynki pomp zostały zniszczone w 15–20% a budynki mieszkalne w 35%. Na złożach filtracyjnych filtrów powolnych Niemcy urządzili stajnie dla koni. Wodociąg został ponownie uruchomiony po usunięciu najpoważniejszych zniszczeń 29 maja 1945. Do sieci wtłoczono ok. 140 tys. m³ wody, jednak nawadnianie sieci wodociągowej było kontynuowane w kolejnych miesiącach, gdyż niektóre odcinki po stwierdzeniu wycieków wody odcinano i nawadniano ponownie. 4 sierpnia 1945 rozpoczęto układanie prowizorycznego przewodu wodociągowego na drewnianym moście wysokowodnym u wylotu ul. Karowej i 3 września rozpoczęto przesyłanie wody na Pragę.
Zakład Filtrów Pospiesznych odbudowano i uruchomiono w lipcu 1949. Maksymalną wydajność z 1939 wynoszącą 180 tys. m³ wody na dobę wodociąg osiągnął w 1952. W latach 50. wybudowano piąty rurociąg do przesyłania wody ze Stacji Pomp Rzecznych. Dobudowano także cztery nowe komory filtracyjne w Zakładzie Filtrów Pospiesznych. Pojemność zbiorników wody czystej zwiększono do 120 tys. m³. W 1964, po zakończeniu budowy i uruchomieniu Wodociągu Praskiego, kompleks przestał być jedynym zakładem zaopatrującym miasto w wodę. W 1965 Zespół Stacji Filtrów, Stacja Pomp Rzecznych i przewody tłoczne otrzymały nazwę Zakładu Wodociągu Centralnego. W 1968 rozpoczęto budowę nowych urządzeń na licencji francuskiej firmy Degremont, których celem było włączenie do dwustopniowego uzdatniania wody na filtrach powolnych i pospiesznych trzeciego ogniwa koagulacji. W 1970 dostarczano do miasta średnio 500 tys. m³ wody na dobę, z czego Wodociąg Centralny ok. 65%. W 1974 rozpoczęto budowę Wodociągu Północnego z ujęciem wody z Zalewu Zegrzyńskiego. W 1986, w związku z poszerzeniem ul. Raszyńskiej, przesunięto ogrodzenie i rozebrano bramę wjazdową znajdującą się na osi ul. Nowowiejskiej oraz kilka budynków gospodarczych i pomocniczych. Obecnie kompleks jest częścią Stacji Uzdatniania Wody „Filtry” wchodzącej w skład Zakładu Centralnego Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Jako jedyny spośród trzech warszawskich wodociągów posiada dwa ciągi technologiczne:
- pierwszy ciąg technologiczny – zaprojektowany przez Williama Lindleya i jego syna Williama Heerleina Lindleya, uzupełniony w 1933 roku o Zakład Filtrów Pospiesznych uzdatnia wodę infiltracyjną czerpaną spod dna Wisły przez cztery ujęcia brzegowe i Ujęcie Zasadnicze Wodociągu Praskiego „Grubą Kaśkę”. W procesie uzdatniania woda filtrowana jest przez filtry pospieszne i filtry powolne, dezynfekowana dwutlenkiem chloru. Filtry powolne zostały wyposażone w węgiel aktywny.
- drugi ciąg technologiczny – uruchomiony w 1972 oczyszcza wodę pobraną z Osadnika Czerniakowskiego wykorzystując proces wstępnego utleniania, koagulacji z użyciem siarczanu glinowego, filtracji pospiesznej i dezynfekcji dwutlenkiem chloru. Odczyn wody jest korygowany wodą wapienną.
W latach 2008–2010 wybudowano stację ozonowania pośredniego i filtrowania na węglu aktywnym. Znajdują się w niej 3 generatory ozonu i 18 komór filtrów węglowych. Architektonicznie nawiązuje ona starszych obiektów stacji – materiał budowlany (cegła klinkierowa, piaskowiec) i stylizacja ornamentów do dziewiętnastowiecznych budowli stacji, a płaskorzeźby do reliefów w stylu art déco z międzywojennej stacji filtrów pospiesznych. Stacja w wyniku konkursu otrzymała nazwę „Socrates”. Uruchomiona w 2010 stacja umożliwiła zmniejszenie o ok. 50% dawki dwutlenku chloru stosowanego do końcowej dezynfekcji wody, co poprawiło jej smak i zapach. Lew Tołstoj był interesującą postacią. Był anarchistą, którego własne idee i realizm, który przyjął dręczyły dość często. Czczony w wielu zakątkach świata, Lew Tołstoj był w stanie wprowadzić silne tradycyjne morale we wszystkich swoich powieściach. Ten rosyjski pisarz, który urodził się w XIX wieku, napisał wspaniałe powieści historyczne takie jak Anna Karenina czy Wojna i Pokój. Był wegetarianinem i silnym zwolennikiem innych alternatyw przemocy, aby wygrywać bitwy. Być może tęgi umysł Lwa Tołstoja zdołałby uporać z naszą zagadką? Jego teksty, są wypełnione czystym rosyjskim realizmem, który służył ludzkości w przeszłości i który nadal będzie nam służył w teraźniejszości i przyszłości. „Szczęście nie zależy od rzeczy zewnętrznych, ale od sposobu w jaki je widzimy.” Lew Tołstoj nie ujawnił niczego nowego za pomocą tego cytatu. Mamy pewien wpływ na to, co dzieje się wokół nas. Stopień wpływu jaki wywieramy na nasze myśli i emocje jest jeszcze większy. Często nie możemy zmienić pewnych sytuacji. Możemy jednak zmienić naszą perspektywę. Możemy szukać ukrytych szans w innych miejscach, miejscach, które uważaliśmy za puste. „Wiara jest znajomością znaczenia ludzkiego życia, którego konsekwencją jest to, że człowiek nie zabija siebie, ale żyje. Wiara jest siłą życia. Jeśli człowiek żyje, to musi w coś wierzyć. Bez wiary nie można żyć.”. Człowiek o wielkich przekonaniach, taki jak Lew Tołstoj, miał w swoim życiu szczególne miejsce dla wiary. Jednak te przekonania nie ograniczały się do religii. Zamiast tego były one częścią różnych sytuacji, w których wiara odgrywa istotną rolę będąc jako ciężar albo jako motywacja. Tołstoj mocno wierzył w anarchizm, wegetarianizm i pokój. Miał solidne przekonania i im ufał. Znajdywał w nich siłę. „Muszę się przyzwyczaić do tego, że nikt mnie nigdy nie zrozumie. Ten los musi być wspólny dla wszystkich ludzi, z którymi bardzo trudno się dogadać. „Nie jest łatwo mieć własne pomysły i mocno w nie wierzyć. Wielu ludzi czuje się źle zrozumianych a przez to odkładają oni na bok swoje wierzenia i wtapiają się w społeczeństwo, w którym żyją. Czy powinniśmy to czynić, czy powinniśmy opierać się naszym wierzeniom i żyć bardziej samotnym życiem? „Zanim damy ludziom kapłanów, żołnierzy i profesorów, trzeba wiedzieć czy nie umierają z głodu. „Jaki jest pożytek z ideologii, wiary, religii lub ziemi, jeśli nie masz nic do jedzenia? Zanim powiemy o filozofii, literaturze i innych podobnych tematach czy nie byłoby najlepiej zakończyć głód na świecie? „Szkoły nie są lekarstwem, ale lekarstwem byłaby organizacja gospodarcza, w której ludzie mieliby się lepiej i mieli więcej wolnego czasu. Potem przyszłyby szkoły. „Ten cytat idealnie pasuje do poprzedniego. Równość i sprawiedliwy podział bogactwa były dla Tołstoja dwiema bardzo ważnymi rzeczami. Uważał, że aby być kulturalnym i wykształconym musimy najpierw upewnić się, że nasze podstawowe potrzeby zostały zaspokojone, abyśmy mogli skupić się na osiągnięciu większych celów. „Nie ma wielkości, gdzie nie ma prostoty, dobroci i prawdy. „Jest to najpiękniejszy cytat Lwa Tołstoja. Wielkość nie opiera się na mocy lub pieniądzach, ale na pokorności, szczodrości i uczciwości. … mam wątpliwości, kolejny raz Gustaw odsunął od siebie nierozwiązywalny dylemat… należy zostawić sprawę Bogu, i modlić się, że wagon wykolei się zanim dotrze do zwrotnicy, … powierzyć rozwiązanie opatrzności. Wrócił do tematu wodociągów. Co możemy powiedzieć o Lindleyu… do naszych czasów pozostał Plan Warszawy 1912. William Heerlein Lindley, opracowanie zbiorowe William Heerlein Lindley. Plan Warszawy 1912. Plan niwelacyjny miasta Warszawy. Zdjęcie pod kierunkiem Głównego Inżyniera W.H. Lindleya Trzecia publikacja z serii Plany Warszawy Opracowana pod kierunkiem Williama Heerleina Lindleya, wydana w 1912 roku „Plan niwelacyjny miasta Warszawy w skali 1 : 10 000”. To najwierniejsze kartograficzne przedstawienie w małej skali Warszawy z początku XX wieku. To również synteza dzieła Lindleyów, jakim było opracowanie szczegółowych planów Warszawy w latach 1883–1915. Złożyło się na nie ponad osiem tysięcy arkuszy planów, które powstały na potrzeby budowy miejskich wodociągów i kanalizacji. Lata od upadku powstania styczniowego do pierwszej wojny światowej to z jednej strony okres degradacji Warszawy z pozycji stolicy Królestwa Polskiego do gubernialnego ośrodka na zachodnich rubieżach Cesarstwa Rosyjskiego. Z drugiej zaś jest to czas największych inwestycji infrastrukturalnych w mieście: rozwoju sieci kolejowej, transportu publicznego, budowy nowych mostów; wytyczania ulic i placów; zakładania parków. Dzięki inicjatywie ówczesnego prezydenta Sokratesa Starynkiewicza powstały nowoczesne wodociągi i kanalizacja, a Warszawa znalazła się w elitarnym gronie kilku miast europejskich, w których takie instalacje już funkcjonowały. Praca nad tym przedsięwzięciem związała losy Lindleyów z Warszawą na ponad trzy dekady.
Autorzy planów załącznikowych: Witold Pietrusiewicz, Paweł E. Weszpiński Autorzy broszur: Ryszard Żelichowski, Paweł E. Weszpiński; Projekt graficzny, skład i przygotowanie do druku: Anna Piwowar; Redakcja merytoryczna: Barbara Hensel-Moszczyńska; Redakcja: Małgorzata Jurkiewicz, Małgorzata Mycielska; Opracowanie ikonografii i korekta: Julia Odnous; Redaktor prowadząca: Małgorzata Mycielska; Recenzja tekstu Plan niwelacyjny miasta Warszawy opracowany pod kierunkiem W.H. Lindleya w skali 1 : 10 000 z 1912 roku: dr hab. Wiesław Ostrowski, Zakład Geoinformatyki, Kartografii i Teledetekcji, Wydział Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego; Konsultacje: Joanna Dojnik, Archiwum Państwowe w Warszawie; Jacek Uchański, Warszawskie Przedsiębiorstwo Geodezyjne S.A. Współpraca: Archiwum Państwowe w Warszawie, Muzeum Geodezyjne Warszawskiego Przedsiębiorstwa Geodezyjnego S.A. 340 stron (książka); reprint Planu niwelacyjnego miasta Warszawy, 76 × 105 cm; Plan niwelacyjny miasta Warszawy z naniesioną siatką ulic z 2016 roku, 76 × 105 cm (opracowanie: Witold Pietrusiewicz); Plan niwelacyjny miasta Warszawy z zaznaczonymi najważniejszymi obiektami, 76 × 105 cm (opracowanie: Paweł E. Weszpiński); broszura Obiekty oznaczone na Planie niwelacyjnym miasta Warszawy opracowanym przez W.H. Lindleya, wydanym w Warszawie w 1912 roku (opracowanie: Ryszard Żelichowski, współpraca Paweł E. Weszpiński); broszura Ulice i place oznaczone na Planie niwelacyjnym miasta Warszawy opracowanym przez W.H. Lindleya, wydanym w Warszawie w 1912 roku (opracowanie: Paweł E. Weszpiński).
Jako młody inżynier współpracował z Isambardem Kingdom Brunelem i Francisem Gilesem. W 1833 jako asystent Gilesa przybył do Hamburga, żeby zbudować linię kolejową Hamburg-Bergedorf, której uroczyste otwarcie zostało jednak z powodu wielkiego pożaru w Hamburgu w 1842 odłożone – zamiast ważnych gości pociągi transportowały uciekających przed ogniem mieszkańców. W tym czasie zapotrzebowanie wody głównie pokrywane było z kanałów i Łaby, gdzie jednocześnie były kierowane ścieki. W celu opanowania warunków sanitarnych, Lindley już w czasie pożaru otrzymał kontrakt na budowę wodociągów w Hamburgu; rozległe zniszczenia śródmieścia stwarzały możliwości niepojętej gruntownej odnowy wodociągów i kanalizacji.
Jego projekty, będące pod wpływem angielskiego reformatora socjalnego i działacza sanitarnego Edwina Chadwicka, zawierały pierwsze podziemne kanały ściekowe ery nowożytnej na kontynencie europejskim. W czasie trzech lat zostało zbudowane 11 km kanałów i centralna stacja wodociągów zasilana wodą z Łaby dla dzielnicy Hamburga – Rothenburgsort. Do jego planu należały także publiczne łaźnie dla biedoty, której cielesna nieczystość stworzy wkrótce braki poczucia własnej godności, brutalności i przywar. […] Można pojedyncze godziny czasu wolnego przeznaczyć do odświeżenia w kąpieli, wówczas w większości przypadków odstręczyć od gospody. Obok wodociągów budował Lindley także gazownię dla oświetlenia ulicznego i miał duży wpływ na powstającą architekturę po pożarze miasta.
Po odbudowie Hamburga budował Lindley w kolejnych latach systemy zaopatrzenia w wodę w kolejnych miastach niemieckich jak w Kolonii, Stralsundzie, Szczecinie, Lipsku i Düsseldorfie. Sukces projektów Lindleya jest widoczny na przykładzie Frankfurtu nad Menem, w którym wskaźnik śmiertelności z powodu tyfusu spadł w latach od 1868 do 1883 z 80 do 10 na każde 100000 mieszkańców. W 1860 utracił nadzór nad Hamburger Stadtwasserkunst i przeniósł się ze swoją rodziną, w tym z żoną Julią Heerlein i trzema synami: Williamem Heerlein Lindleyem (1853–1917), Robertem Searles Lindleyem (ur. 1854), Josephem Lindleyem (ur. 1859) i córką do Londynu. Stamtąd kontynuował swoją pracę, na którą było zapotrzebowanie w całej Europie, między innymi w Sankt Petersburgu, Budapeszcie i Moskwie.
Kontrakt w Sydney, który mógłby otrzymać w 1876, musiał odrzucić, ponieważ miał już zapewniony kontrakt w Warszawie. Projekty dla Warszawy powstały do 1878, której budowę przekazał swojemu synowi Williamowi Heerleinowi. W latach 1876–1878 William H. Lindley opracował projekt miejskiej sieci kanalizacyjno-wodociągowej dla Warszawy. Projekt zakładał budowę Stacji Pomp Rzecznych przy brzegu Wisły oraz stacji z urządzeniami uzdatniającymi wodę. Projekt został zrealizowany przez dwóch z trzech jego synów. Jego syn, William Heerlein Lindley (ur. w 1853 roku) budował sieć kanalizacyjną Warszawy w latach 1883–1888, a Joseph Lindley (ur. w 1859 roku) od 1888 roku do roku 1904. Uruchomienie wodociągów nastąpiło 3 lipca 1886 roku. W 1879 Lindley wycofał się z życia zawodowego, przekazał swoje biuro inżynierskie trzem synom i poświęcił się funkcjom społecznym i podróżom aż do swojej śmierci w 1900. W latach 1930–2015 istniała w Łodzi ulica „Williama Lindleya” jako twórcy łódzkiej sieci wodno-kanalizacyjnej, która jednak do I wojny światowej nie została zrealizowana. W rzeczywistości jej projekt był dziełem – Williama Heerleina Lindleya (rozpoczęcie budowy w 1924 r.). W lipcu 2015 skorygowano tę nieścisłość dodając do nazwy ulicy „Williama Lindleya” wyraz „Heerleina” – ulica „Williama Heerleina Lindleya”.
Słońce już dawno schowało się za zabudową Starego Miasta, przy fontannach „zmieniła się warta”. Matki z małymi dziećmi ustąpiły miejsca zakochanym parom warszawiaków, również tym przyjezdnym. Rozstawiono scenę, można zacząć zabawę. Co raz przejeżdżał ktoś na deskorolce lub rowerze, Ludzie rozkładali kocyki na trawnikach wkoło fontann. Wieczorem staje się ciekawiej projekcje na tryskających wodą fontannach, „opowiadają” historie miasta w obrazkach… Pan Lindley, przygląda się wszystkiemu z boku, stojąc przy swojej ławeczce. Zabawa trwa do późnych godzin wieczornych. Nikt nie myśli o „dylemacie zwrotnicy” Zresztą może to i lepiej, niż stawać pod pręgierzem nierozwiązywalnych spraw…
Artur Różański
wybrane materiały z Internetu