Views: 8

Godzina 5.50, 12 kwietnia 2020 r. Wielka Niedziela, Zmartwychwstania Pańskiego. Najważniejsze Święto chrześcijańskie. Ulice Warszawy opustoszałe, wręcz wymarłe. Obrazy, wypisz-wymaluj, jak z filmu „Ostatni brzeg” z 1959 roku, w reżyserii Stanley’a Kramer’a, wg. scenariusza John’y Paxton’a. Można poczuć się nieswojo.

Godzina 6.00, spacer z psem. Jestem parę kilometrów od domu. Kamionkowskie Błonia Elekcyjne niemal opustoszałe. Po drodze mijam kilka osoby z psami. Machamy do siebie w oddali.

W ciszę poranka wdziera się dźwięk bijących w okolicznych kościołach dzwonów, rozpoczynają się uroczyste nabożeństwa wielkanocne – Rezurekcje (łacińskie słowo resurrectio oznacza zmartwychwstanie). To triumfalne bicie dzwonów przypomina trzęsienie ziemi towarzyszące zmartwychwstaniu Pańskiemu.
W tym roku Msze Św. Nie są poprzedzone uroczystą procesją z udziałem wiernych. Procesja z Najświętszym Sakramentem wyniesionym z grobu Pana Jezusa dla podkreślenia tajemnicy, że ten sam zmartwychwstały Chrystus jest obecny pod postaciami eucharystycznymi ma charakter symboliczny. Ta radosna nowina dobiega dzisiaj z każdej świątyni. Niestety opustoszałej.  Chciałoby się krzyczeć – wesoły nam dzień dziś nastał i śpiewać „zmartwychwstał z grobu Pan, alleluja”.

Niemal pustymi ulicami wracam do domu. Od czasu do czasu przejeżdżają nieliczne samochody, puste tramwaje i autobusy, przemykają pojedyncze osoby.

Godzina 9.00, śniadanie wielkanocne. W tym roku nie zostało poprzedzone święceniem jaj i potraw świątecznych – w Wielką Sobotę, oraz mszą rezurekcyjną z procesją. Przed spożyciem posiłku odmawiamy modlitwę, błogosławimy pokarmy. Śniadanie spożywamy w ciszy, myśląc o najbliższych, których z nami nie ma.

Godzina 11.00, przed widocznym z okien mojego mieszkania sklepem monopolowym kolejka. Spragnieni stoją przepisowo, oddaleni od siebie ok. 2m, czekając aż z lokalu wyjdzie kupujący, aby mógł wejść następny. Oni też świętują, choć dla nich to właściwie dzień jak co dzień. Zbombardować się i zasnąć.

Wielka Niedziela trwa, w ciszy i zadumie, często w samotności, wśród czterech ścian, jednak z radością w sercu, z powodu Zmartwychwstania Pańskiego, z nadzieją na lepsze jutro.

Marek R.