Views: 38
Urodziłem się na praskich Szmulkach, inaczej Szmulowiźnie. Na świat przyszedłem w 1954 roku w mieszkaniu dziadków mieszczącym się na 1 piętrze, w kamienicy, przy ul. Radzymińskiej 1a. Kamienica, podobnie jak jej „sąsiadka” usytuowana vis a vis wybudowana została w 1890 roku, czyli w roku, w którym Szosa Radzymińska została oficjalnie nazwana ulicą Radzymińską.
Kamienice dzieliło małe podwórko, na którym od strony ul. Wiosennej usytuowane były drewniane komórki, po drugiej stronie, przyległy do sąsiedniej kamienicy zakwiecony wiosną ogródek. Do kamienicy, w której wychowywałem się przylegały zabudowania komórek i warsztat stolarski. W jednej z komórek, mój ojciec garażował motocykl „Sokół”.
Podwórko i ogródek były jedynymi miejscami zabaw dla dzieciaków mieszkających w obu kamienicach. Tam też, wymachując drewnianymi mieczami odgrywaliśmy systematycznie sceny z filmu „Krzyżacy”.
Hałas i rejwach jaki przy tym powstawał uciążliwy był dla mieszkańców kamienic. W ich imieniu często interweniowała dozorczyni, bardzo przez nas nielubiana, która nas przepędzała na cztery wiatry.
W miarę jak dorastaliśmy przedmiotem naszych zainteresowań była piłka nożna. Pamiętam liczne mecze, które rozgrywane były na uliczce Wiosennej, która w tamtym okresie, podobnie jak pobliskie ulice (Tarchomińska, Białostocka, Nieporęcka, itd.) oświetlona była latarniami gazowymi, które o zmroku zapalał pracownik gazowni.
Bywało, że w sposób nielegalny korzystaliśmy z boiska Szkoły mieszczącej się między ul. Tarchomińska a Wiosenną. Jednak dyrektor i administracja szkoły nie byli zainteresowani rozwojem talentów piłkarskich.
Pierwsza piłka jaką graliśmy, była tzw. szmacianka. Później udało się nam zakupić prawdziwą futbolówkę ze skóry, taką wiązaną, z pęcherzem w środku, który pompowany był za pomocą pompki do motocykla lub roweru. Piłka była szanowana, pastowana, jednak mimo wszystko często pękała na szwach, które pieczołowicie były naprawiane.
W mieszkaniu dziadków zawsze było gwarno. Babcia zajmowała się domem, dziadek (przed wojną rzemieślnik pozłotnik, w czasie wojny więzień obozu w Oświęcimiu) pracował jako magazynier w Zakładach Przetwórstwa Mięsnego przy ul. Otwockiej. Jak dziadkowie znosili wybryki gromady wnuków do dziś zachodzę w głowę. Szczególnie dziadek, były więzień obozu koncentracyjnego.
Edukację szkolną, na szczeblu podstawowym odbywałem w Szkole Podstawowej nr 30, przy ul. Kawęczyńskiej 2. W tym samym budynku mieściła się jeszcze Szkoła Podstawowa nr 15. Do „30” uczęszczał przed wojną mój ojciec, po wojnie również starsi bracia. Jako ciekawostka. Do szkoły tej uczęszczali sławny śpiewak operowy Wiesław Ochman, do klasy z moim ojcem znani sportowcy, m.in. olimpijczyk Bolesław Dubicki.
Na lekcje religii chodziliśmy do Bazyliki Serca Jezusowego, przy ul. Kawęczyńskiej 53. Najczęściej chodziłem tam w towarzystwie Andrzeja i Zbyszka Rosak. Można rzec, że przez 8 lat nauki w szkole podstawowej biliśmy najlepszymi kumplami, którzy w trudnych sytuacjach wspierali się wzajemnie.
Często przed zajęciami w szkole babcia wysyłała mnie lub któregoś z braci po pieczywo do powstałej w okresie międzywojennymi piekarni, przy ul. Korsaka. Kupowaliśmy tam świeżutki, smaczny chleb i bulki kajzerki. Warzywa, owoce oraz słodycze (lizaki) kupowało się w sklepiku, przy ul. Radzymińskiej, kilka kamienic dalej.
Komuna nie lubiła starej Pragi i starych historycznych budynków.
Wspomnianą piekarnię wraz z zabudowaniami przemysłowymi wyburzono z końcem lat 60. W 1969 roku w miejscu tym wybudowano pierwszy blok osiedla „Kijowska”.
Nawiasem mówiąc tzw. pole między ul. Kawęczyńską a Podlaską (dziś ulica wewnętrzna osiedla) było często miejscem licznych meczów piłkarskich lub tzw. „ustawek”, czyli bójek chłopaków ze Szmulek i Starej Pragi.
Los zabudowań usytuowanych przy ul. Korsaka, w połowie lat 70, za sporawą komunistycznych urzędników podzieliły kamienice znajdujące się na początku ul. Radzymińskiej. W miejscu tym powstał szkaradny blok, który pasuje tutaj jak pięść do oka.
Dziadków wysiedlono wówczas do mniejszego mieszkania na Pragę II. Nawiasem mówiąc budynki na osiedlu Praga II są obecnie pod ochroną Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
To był koniec starej Pragi a zarazem początek nowej historii mojego życia. Już wcześniej zamieszkałem z rodzicami na Saskiej Kępie, jednak Szkołę Podstawową ukończyłem w sławnej „30”. Do dziś wspominam kumpli ze Starej Pragi i Szmulek. O losach wielu z nich niewiele wiem. Lata 70, które przyniosły ogromne zmiany na Pradze: burzenie starych kamienic, budowa blokowisk spowodowały, że duża część starych mieszkańców Pragi rozpierzchła się nie tylko po całej Warszawie, ale też po całym Świecie.
Mimo usilnych prób nie odnalazłem informacji o historii kamienic znajdujących się przy ul. Radzymińskiej 1 i 1a. Kamień w wodę.
Mimo upływu lat, nadal czuję silny związek z Pragą. Często wpadałem na ul. Brzeską do znajomych, aby poczuć atmosferę i smak starej Pragi. Bolało mnie, gdy w latach 70 – 90 burzono kamienice na Szmulkach i Starej Pradze.
Od lat Praga staje się coraz bardziej modna, szczególnie wśród „słoików”, jak mówi mój znajomy taksówkarz z Pragi. Powiem szczerze, nie wiem, czy chciałbym teraz tam mieszkać. To już nie ten klimat, który próbuje się obecnie sztucznie reanimować za pomocą różnych zabiegów, w tym imprez kulturalnych.
Stara Praga „znika”. W miejsce rodzinnej atmosfery, biednej dzielnicy, gdzie wszyscy czuli się jak w rodzinie wtłacza się biznes i pospolite bogate … Coraz częściej starzy mieszkańcy Pragi czują się tu obcy i niechciani.
Marek, Zenon